Dziękuję tym wszystkim, którzy nadal komentują, czytają, widzą moje bazgroły...
Mikołajki w sumie jeszcze przed nami, ale właśnie to ten rozdział będzie o SZÓSTYM GRUDNIA ;)
Niestety, muszę wam uprzykrzyć życie i Auslly nie będzie razem. Wręcz przeciwnie, Austin będzie się starał zapomnieć o Ally. A tuż za rogiem, kto wie? Może jakaś ładna dziewczyna przejdzie obok ;D
Dedykacja dla Pauliny :)
Już nie przedłużam, zapraszam do lektury :)
KOMENTUJEMY, KOMENTUJEMY!!!
Oczami Ally
***
- Tak, to ja! Wyciągnijcie mnie stąd, zasypane są wszystkie wyjścia, nie ma prądu ani wody, a ja tu marznę!
Słyszałam z drugiej strony jakieś szeptania. Czyżby mnie obgadywali?!
Odsunęłam się jak najdalej od drzwi i włożyłam drugą kurtkę. Przytuliłam się do obręczy schodów i czekałam, aż zaczną działać.
Nagle usłyszałam krzyk:
- Ally, jesteś blisko drzwi?
- Nie, jestem przytulona do schodów - odpowiedziałam.
- To nie ruszaj się stamtąd! - warknął ktoś i wyczułam, że tym 'ktosiem' był Austin.
Przez chwilę nic się nie działo, aż tu nagle przez wielką górę śniegu wjechała czarna terenówka. Co prawda, drzwi były już obliczane w stratach moralnych, ale w końcu się wydostałam. Kierowca wykonał nawrót i po chwili wielkiego auta już nie było, a po śniegu nie było śladu.
Po kilku sekundach ujrzałam Deza, Trish i...mojego byłego chłopaka.
Od razu zrobiło mi się przykro, bo to ja posłużyłam się nim jako wymówką i umawiałam się z jego bratem. Wcale się nie dziwię, że nie chce mnie znać, dziwiłabym się, gdyby mi wybaczył od razu. Oczywiście, chyba w głowie miałam ten swój dziwaczny taniec. W każdym razie, gdy tylko mnie zobaczył, odwrócił wzrok. Dez się do mnie przytulił, Trish również.
- Skąd wzięliście tą wielką brykę?! - zapytałam.
- Wyobraź sobie, że zaczęłam pracować jako mechanik w firmie Big Racing. Tam można wypożyczyć takie cacko na 24 godziny.
- Dzięki wam jakoś przeżyłam. Jakoś... - i przytuliłam ich ponownie, tym razem osobno. Gdy chciałam przytulić Austina, ten lekko się odsunął, ale w końcu oparł się i na sekundę przystać do mojego ciała. Chciałam go zachować na dłużej, oczywiście od razu zaczął się wyrywać. Pomimo tego i tak poczułam się lepiej: przez tą chwilę posmakowałam myśli, jak to się kiedyś miało chłopaka..
6 grudnia
Oczami Austina
***
Wczoraj razem z Dezem i Trish pomogliśmy wydostać się Ally z zasypanego Sonic Booma. Szczerze, gdybym był wredny, na pewno powiedziałbym, że dobrze jej tak. A w sumie, co mi szkodzi. Dobrze jej tak! Niech Riker'a nawet w to nie miesza: muszę to przyznać, ale jest przystojniejszy ode mnie.
Chodziłem po zaśnieżonej galerii Miami ze spuszczoną głową. Przez przypadek wpadłem na kogoś i krzyknąłem:
- Przepra...
Nie dokończyłem, gdyż ujrzałem dziewczynę. Piękną dziewczynę. Sądząc po rysach twarzy, jest Włoszką. I jest...przecudowna!
- Hej, coś się stało? - spytała mnie z przerażeniem. - Stoisz jak słup soli, może trzeba cię reanimować?! - dodała.
- Nie, nie - ocknąłem się z 'zamułki'. - Przepraszam, że na ciebie wpadłem.
- Nic się nie stało - odwzajemniła uśmiech. - Wiesz może, gdzie mam spotkać..Austina Moona? We Włoszech wyznaczyli mi jego jako opiekuna. Podobno ma mi pokazać okolicę.
"Wiedziałem, że jest Włoszką!" - pomyślałem.
- Akurat tak się składa, że ja jestem Austin Moon. Miło mi panią poznać - skłoniłem się i ucałowałem jej dłoń.
Zarumieniła się. To słodkie.
- A jak ty się nazywasz? - zacząłem ją wypytywać.
- Lavi Dramath, mam siedemnaście lat. Ogólnie dopiero co przyleciałam z Włoch, mam się zameldować w hotelu Miami.
- Ooo, to najlepszy ze wszystkich tutaj! Twój włoski dyrektor chyba bardzo cię lubi, skoro masz takie luksusy...
Oczami Trish
***
Wczoraj wróciłam od Ally wyczerpana. Dzisiaj wyspałam się porządnie i przeczytałam maila, że zwolnili mnie ze stanowiska mechanika i że mam oddać wóz. Biedactwa, nie wiedzą, że ten od 16 godzin leży w jeziorze...
Popatrzyłam się na kalendarz. 4 grudnia, 5 grudnia..6 grudnia? Dzisiaj jest 6 grudnia! MIKOŁAJKI!
Czym prędzej wzięłam trzysta dolarów z sejfu i pobiegłam na zakupy.
Wróciłam dwie godziny później i kupiłam wszystkim prezenty:
~ Ally dostanie nową torebkę...
~ Dez otrzyma nowiuteńką kamerę...
~ a Austin będzie miał gitarę!
Ucieszyłam się radosna i czym prędzej poszłam oglądać TV: a co mi tam!
Oczami Ally
***
Razem w czwórkę mieliśmy spotkać się na spotkaniu Mikołajkowym. Ja zrobiłam wspaniałe prezenty moim przyjaciołom! Dez będzie miał koszulkę z napisem "Hello, I'm crazy!", Trish bluzkę z napisem "Cicho, ja tu pracuję", a Austin..no nie jest już moim przyjacielem, ale dostanie koszulkę "Best Singer Ever".
Już widzę Trish i Deza, ale nigdzie nie ma Austina...
- Hej, Ally! - krzyknęła do mnie przyjaciółka i przytuliła się.
- Ally, skarbie, jak się czujesz, jak tam zdrówko? - zaczął się wygłupiać Dez.
- Spokojnie, nic mi nie jest, chociaż jeszcze z wczoraj mam zimno na stopach. Poza tym jeszcze jest mi źle z rękami, ogólnie...
- Możemy już podarować prezenty? Zaraz się rozgadasz i trochę sobie poczekamy.. - powiedział Dez.
W sumie miał rację.
Każdy z nas wymienił się paczuszkami. Otworzyłam je i byłam zdumiona: dostałam torebkę i piękną kurtkę!
Jako pierwsza przytuliłam się do przyjaciół i podziękowałam im. Oni też nie ukrywali uczuć: zaczęliśmy się przytulać jak niektóre pluszowe zwierzaki w bajkach. Było bardzo miło, póki nie zobaczyłam jego. Chodził sobie uśmiechnięty z jakąś dziewczyną. Pokazywał jej okolice, przynajmniej tak to wyglądało z mojej perspektywy. Tu chodzi o jedno uczucie, gotujące się w nas przy każdej okazji.
- Zazdrość. - syknęłam.
***
KONIEC, ZAPRASZAM DO KOMENTOWANIA :*
;)
By zdobyć zaufanie drugiej osoby, trzeba pracować całe życie. Aby je stracić, wystarczy zaledwie chwila..
czwartek, 5 grudnia 2013
Rozdział X
#YAY <3
10 rozdział na blogu - TO JUŻ JEST COŚ ;*
Mam nadzieję, że podołam zadaniu, które wyznaczyła mi pewna Bloggerka - Bardzo ci dziękuję za tą opinię!
Właśnie dla niej i dla alokin (Pansy ;*) dedykuję jubileuszowy post :)
Zostawcie ślad w komentarzu - PROSZĘĘ <3
Oczami Ally
***
Tak przeleżałam prawie dwa dni. Poza swoimi głośnymi jękami nie słyszałam nic: nawet dobijających się do drzwi klientów, którzy pewnie chcieli coś wytargować. Ally Dawson rezygnuje z życia! - pomyślałam.
I dobrze. Straciłam Austina - straciłam siebie. Straciłam Deza, straciłam Trish.. Z chęcią włożyłabym głowę do sedesu, bo TAM moje miejsce.
Otrząsnęłam się i wstałam, trzymając się stolika. Zamarłam, gdy przez okno zobaczyłam na dworze..Śnieg. Musiało być na prawdę źle, bo prawie całe okno było zasypane! Szybkim tempem ubrałam się (jednak zasnęłam jeszcze przy zlewie) i zeszłam na dół. Okazało się, że wszystkie wyjścia są zasypane i zostałam uwięziona!
- A gdyby tak otworzyć jedne z drzwi i usunąć śnieg? - pomyślałam.
Ten pomysł wydawał mi się świetny, dopóki go nie zrealizowałam. Cały śnieg, który "miał stać w miejscu", sypnął na mnie. Po chwili leżałam pod ponad dwoma metrami śniegu. Szybko wynurzyłam się z Góry Utrapienia i ruszyłam po miotłę. Trzeba było jakoś odsunąć ten puch; przecież dalej byłam zasypana.
Próbowałam dodzwonić się do Trish, ale oczywiście los mnie nie lubi i nie było zasięgu.
- Niech ktoś tu przyjdzie, bo ja tu z głodu umrę! - pomyślałam. - Albo co gorsza z zimna! - dodałam.
Z małego schowka wyciągnęłam wielką szuflę i zaczęłam odrzucać śnieg z jednego miejsca na drugie. Szczerze, po 15 minutach byłam wyczerpana, i już miałam iść sobie zaparzyć herbatkę, ale przypomniałam sobie: nie ma wody.
Oczami Austina
***
Nie wierzę, jak ona mogła mi coś takiego zrobić. I te jej słówka o tym, że nasza miłość przetrwa wszystko, że jest niezniszczalna.. Jak ja się mogłem na to nabrać?!
Nie mogę. Muszę zapomnieć o.. Ally i zacząć nowe, lepsze życie. Mimo iż tego nie chcę, decyzja jest bez wyjątku zatwierdzona.
Wyszedłem na balkon i krzyknąłem:
- ALLY DAWSON, NIENAWIDZĘ CIĘ!
Oczami Trish
***
Siedziałam w domu Deza. Piliśmy cieplutką herbatę z cytryną. Miałam właśnie sięgnąć po ciasteczko, ale Dez mnie uprzedził i powiedział:
- Trish, musimy coś zrobić z Austinem i Ally. Nie mogą się kłócić w nieskończoność.
- Właściwie to tylko Ally zrobiła tą całą aferę. Może i jestem jej najwierniejszą i najlepszą przyjaciółką, ale akurat w tej sprawie jestem za Austinem. W sumie tylko on jest pokrzywdzony. - stwierdziłam.
- Tak, ale ten blondyn to mocny gość! Myślę, że akurat obmyślił swój plan i wciela go w życie.
- Pewnie tak...
Zapadła cisza. Dez się na mnie popatrzył, ja na niego. Zbliżyliśmy się do siebie. Położył rękę na moim ramieniu...nachylił się...i zadzwonił.
Zaraz...zadzwonił? A nie! To dzwonek.
Dez szybko otworzył drzwi, a stał w nich nie kto inny, jak Austin Moon.
- Total, gościu! - ucieszył się rudy, ale ten tylko mruknął.
- Postanowiłem zapomnieć o Al...o Wiecie-Kim. Nie lubię żyć w taki sposób, by ktoś mnie wykorzystywał. A wy gdzie się wybieracie? - odparł blondyn.
- Do Ally - odrzekłam i ubrałam kurtkę.
Oczami Ally
***
Czułam, że zmieniam się w lód, a myślenie o Austinie wcale mi nie pomagało. Góra Snieżna dalej stała przed moimi wszystkimi drzwiami. Postanowiłam, że zacznę biegać wokół kasy, ale przy pierwszym okrążeniu poślizgnęłam się i upadłam. Zaczęłam płakać, rozumować, że może nigdy stąd nie wyjdę, ale nagle usłyszałam jakieś krzyki.
- Ally, jesteś tam?
Wiem, że krótki, i przepraszam za przerwę w pisaniu ;)
Wasz Ausllymaniak, który właśnie rozbił Auslly XD
10 rozdział na blogu - TO JUŻ JEST COŚ ;*
Mam nadzieję, że podołam zadaniu, które wyznaczyła mi pewna Bloggerka - Bardzo ci dziękuję za tą opinię!
Właśnie dla niej i dla alokin (Pansy ;*) dedykuję jubileuszowy post :)
Zostawcie ślad w komentarzu - PROSZĘĘ <3
Oczami Ally
***
Tak przeleżałam prawie dwa dni. Poza swoimi głośnymi jękami nie słyszałam nic: nawet dobijających się do drzwi klientów, którzy pewnie chcieli coś wytargować. Ally Dawson rezygnuje z życia! - pomyślałam.
I dobrze. Straciłam Austina - straciłam siebie. Straciłam Deza, straciłam Trish.. Z chęcią włożyłabym głowę do sedesu, bo TAM moje miejsce.
Otrząsnęłam się i wstałam, trzymając się stolika. Zamarłam, gdy przez okno zobaczyłam na dworze..Śnieg. Musiało być na prawdę źle, bo prawie całe okno było zasypane! Szybkim tempem ubrałam się (jednak zasnęłam jeszcze przy zlewie) i zeszłam na dół. Okazało się, że wszystkie wyjścia są zasypane i zostałam uwięziona!
- A gdyby tak otworzyć jedne z drzwi i usunąć śnieg? - pomyślałam.
Ten pomysł wydawał mi się świetny, dopóki go nie zrealizowałam. Cały śnieg, który "miał stać w miejscu", sypnął na mnie. Po chwili leżałam pod ponad dwoma metrami śniegu. Szybko wynurzyłam się z Góry Utrapienia i ruszyłam po miotłę. Trzeba było jakoś odsunąć ten puch; przecież dalej byłam zasypana.
Próbowałam dodzwonić się do Trish, ale oczywiście los mnie nie lubi i nie było zasięgu.
- Niech ktoś tu przyjdzie, bo ja tu z głodu umrę! - pomyślałam. - Albo co gorsza z zimna! - dodałam.
Z małego schowka wyciągnęłam wielką szuflę i zaczęłam odrzucać śnieg z jednego miejsca na drugie. Szczerze, po 15 minutach byłam wyczerpana, i już miałam iść sobie zaparzyć herbatkę, ale przypomniałam sobie: nie ma wody.
Oczami Austina
***
Nie wierzę, jak ona mogła mi coś takiego zrobić. I te jej słówka o tym, że nasza miłość przetrwa wszystko, że jest niezniszczalna.. Jak ja się mogłem na to nabrać?!
Nie mogę. Muszę zapomnieć o.. Ally i zacząć nowe, lepsze życie. Mimo iż tego nie chcę, decyzja jest bez wyjątku zatwierdzona.
Wyszedłem na balkon i krzyknąłem:
- ALLY DAWSON, NIENAWIDZĘ CIĘ!
Oczami Trish
***
Siedziałam w domu Deza. Piliśmy cieplutką herbatę z cytryną. Miałam właśnie sięgnąć po ciasteczko, ale Dez mnie uprzedził i powiedział:
- Trish, musimy coś zrobić z Austinem i Ally. Nie mogą się kłócić w nieskończoność.
- Właściwie to tylko Ally zrobiła tą całą aferę. Może i jestem jej najwierniejszą i najlepszą przyjaciółką, ale akurat w tej sprawie jestem za Austinem. W sumie tylko on jest pokrzywdzony. - stwierdziłam.
- Tak, ale ten blondyn to mocny gość! Myślę, że akurat obmyślił swój plan i wciela go w życie.
- Pewnie tak...
Zapadła cisza. Dez się na mnie popatrzył, ja na niego. Zbliżyliśmy się do siebie. Położył rękę na moim ramieniu...nachylił się...i zadzwonił.
Zaraz...zadzwonił? A nie! To dzwonek.
Dez szybko otworzył drzwi, a stał w nich nie kto inny, jak Austin Moon.
- Total, gościu! - ucieszył się rudy, ale ten tylko mruknął.
- Postanowiłem zapomnieć o Al...o Wiecie-Kim. Nie lubię żyć w taki sposób, by ktoś mnie wykorzystywał. A wy gdzie się wybieracie? - odparł blondyn.
- Do Ally - odrzekłam i ubrałam kurtkę.
Oczami Ally
***
Czułam, że zmieniam się w lód, a myślenie o Austinie wcale mi nie pomagało. Góra Snieżna dalej stała przed moimi wszystkimi drzwiami. Postanowiłam, że zacznę biegać wokół kasy, ale przy pierwszym okrążeniu poślizgnęłam się i upadłam. Zaczęłam płakać, rozumować, że może nigdy stąd nie wyjdę, ale nagle usłyszałam jakieś krzyki.
- Ally, jesteś tam?
Wiem, że krótki, i przepraszam za przerwę w pisaniu ;)
Wasz Ausllymaniak, który właśnie rozbił Auslly XD
wtorek, 12 listopada 2013
Przerwa!
Kochani, zarządzam przerwę. Niewiele osób tutaj zagląda, chociaż cieszę się z tych, co tu wchodzą ^^ Poza tym wena mi się skończyła, a nauczyciele narzekają na mnie w każdej chwili. Mam nadzieję, że dacie mi kopa, bym ruszył szybko z nowymi rozdziałami :) Pozdrawiam, i życzę miłego oczekiwania na Mikołajki...
PS. Wracam z nowymi rozdziałami już 29 listopada. X rozdział będzie przed Mikołajkami :*
Jeszcze raz pozdrawiam :3
PS. Wracam z nowymi rozdziałami już 29 listopada. X rozdział będzie przed Mikołajkami :*
Jeszcze raz pozdrawiam :3
czwartek, 17 października 2013
Rozdział IX
Dziękuję, że nadal czytacie tego bloga..Bez was nie byłoby pewnie następnych rozdziałów ;)
Jak może już zauważyliście, po prawej stronie bloga jest takie okienko z twarzami osób i napisem "Członkowie". Tam możecie zostać OBSERWATORAMI bloga i będziecie otrzymywać prawdopodobnie informację, kiedy będzie nowy rozdział. Mam nadzieję, że ta liczba wkrótce się powiększy ;)
Dzisiejsze opowiadanie zaczynam od Austina; tak na dobry początek.
Oczami Austina
***
Przyśnił mi się koszmarny sen przyszłości. Widziałem siebie, kiedy spędzam czas z Kirą. Zauważyłem na naszych palcach obrączki. To już jest źle. Ale potem śmignęła mi przed oczami Ally. To..to jest Ally? Wypiękniała przez te kilka lat. Już miałem do niej podejść, ale widzę, że obok niej stoi jakiś mężczyzna, który ją całuje. Jest bardzo podobny do mnie, Do Ally podbiega jakieś małe, 4-letnie dzieciątko. "Czy to jest...dziecko Ally?" zapytałem po cichu. Chyba tak, ponieważ moja dziewczyna całuje go w czoło i daje wodę do picia.
- Kotku, no chodź! Pobujamy się, i może starczy nam czasu na "Chwilę dla Dwojga" - mówi do mnie Kira.
Lecz ja dalej stoję w miejscu, patrząc z utęsknieniem na parę, która według mnie otrzymała tytuł Najgorszej.
Obudziłem się i od razu pobiegłem do Sonic Booma. Nawet zapomniałem o wczorajszym spotkaniu z Kirą. Aa, chrzanić ją..Tylko chce zepsuć mój związek z A..
Nie dokończyłem, bo stałem przed Sonic Boomem. Przez szybę zobaczyłem Ally, którą głaszcze po włosach jakiś blondyn. Trish miała rację: Jest do mnie bardzo podobny!
Zaraz, zaraz...
TO JEST MÓJ BRAT, RIKER!
Jak ten..śmieć może mnie tak traktować?! I że Ally na to pozwala?! Ja już sobie z nią porozmawiam!
Wszedłem przez główne drzwi i rzuciłem swój futerał z gitarą na podłogę.
- Ally, ty...
- Austin, to nie tak jak myślisz!
- Ty szmiro! Jak śmiesz mnie zdradzać z moim bratem?!
Ally popatrzyła na mnie jak na idiotę.
- To..jest twój brat?
- No, a co przed chwilą powiedziałem??
- O mój boże, co ja zrobiłam?
Riker popatrzył się na mnie z wyrzutem sumienia.
- Bracie, przepraszam. Nie wiedziałem, że to twoja dziewczyna! Nic mi o tobie nie wspominała, poza tym, że ma chłopaka o imieniu Austin. Jest sporo Austinów na świecie!
W sumie to nawet mu się nie dziwię. Na Rikera spoglądają prawie wszystkie dziewczyny, miał prawo, by zadurzyła się w nim Ally.
- Bracie, zawsze między nami było spoko! - rzekłem i uścisnąłem jego rękę.
- A co ze mną? Ja też tu stoję! - krzyknęła Pani-Zdradza-Austina-Z-Rikerem-Bo-Tak-Się-Jej-Podoba.
Według mnie Ally zachowała się chamsko w stosunku do mnie. Nie wiedziałem, że do tego dojdzie. Przemyślenia przerwał mi mój brat.
- Słuchaj, ja muszę wracać do domu..Zaczyna nam brakować pieniędzy na utrzymanie domu i chciałem tu zarobić...
Coś sobie przypomniałem.
- Poczekaj chwilkę, zaraz przyjdę. - powiedziałem i szybko skoczyłem po schodach do pokoju Ally. Wyciągnąłem mój minisejf, w którym znajdowały się pieniądze na czarną godzinę: na przykład ktoś zrujnowałby mi karierę, to od razu poleciałbym do Jordanu. Tam nie słuchają mojej muzyki..
- Bracie, słuchaj - rzekłem do Rike'a. - Mam tu coś dla ciebie. I dla naszej całej rodziny.
Riker otworzył kopertę. Zaskoczony, aż usiadł na mojej (nadal!) rozrzuconej gitarze.
- Ale bracie! Tu jest chyba z 5000 dolców!
- No przecież wiem. Zostawiłem je na czarną godzinę. Mam nadzieję, że chociaż dopomogłem wam na dom...
- Stary, potrzebowaliśmy 50 dolców na miesiąc! Dzięki tobie nasz dom będzie stał prawie 10 lat! Dzięki! To na razie!! - odpowiedział z radością i wsiadł do limuzyny.
" Ciekawe, skąd ma tyle kasy, że starczyło mu na limuzynę" - pomyślałem i odwróciłem się do Ally.
- Słuchaj, Dawson. Mam cię dość. Ostatnio nie układało się nam. Teraz ty całowałaś i przytulałaś mojego brata, wiedząc, że chodzimy od kilku tygodni. Jeśli zamierzasz tak dalej robić, nie ochronimy nawet naszej przyjaźni!
- Nawet? Czyli ze mną...zrywasz?!
- Tak! I wiesz co? Radź sobie sama, bo myślę, że nie zasługujesz na takiego przyjaciela (i chłopaka!) jak ja!
Po tych słowach wyszedłem jakby nigdy nic z Sonic Booma.
Oczami Ally
***
Że co on powiedział? Że ma mnie dość? Jestem roztargana, wiedziałam, że nie powinnam tak się zachować!
W myślach cały czas powtarzałam "Przepraszam Cię, Austin" i zasnęłam.
Koniec!
Zostawić ślad w komie, proszę :3
Jak może już zauważyliście, po prawej stronie bloga jest takie okienko z twarzami osób i napisem "Członkowie". Tam możecie zostać OBSERWATORAMI bloga i będziecie otrzymywać prawdopodobnie informację, kiedy będzie nowy rozdział. Mam nadzieję, że ta liczba wkrótce się powiększy ;)
Dzisiejsze opowiadanie zaczynam od Austina; tak na dobry początek.
Oczami Austina
***
Przyśnił mi się koszmarny sen przyszłości. Widziałem siebie, kiedy spędzam czas z Kirą. Zauważyłem na naszych palcach obrączki. To już jest źle. Ale potem śmignęła mi przed oczami Ally. To..to jest Ally? Wypiękniała przez te kilka lat. Już miałem do niej podejść, ale widzę, że obok niej stoi jakiś mężczyzna, który ją całuje. Jest bardzo podobny do mnie, Do Ally podbiega jakieś małe, 4-letnie dzieciątko. "Czy to jest...dziecko Ally?" zapytałem po cichu. Chyba tak, ponieważ moja dziewczyna całuje go w czoło i daje wodę do picia.
- Kotku, no chodź! Pobujamy się, i może starczy nam czasu na "Chwilę dla Dwojga" - mówi do mnie Kira.
Lecz ja dalej stoję w miejscu, patrząc z utęsknieniem na parę, która według mnie otrzymała tytuł Najgorszej.
Obudziłem się i od razu pobiegłem do Sonic Booma. Nawet zapomniałem o wczorajszym spotkaniu z Kirą. Aa, chrzanić ją..Tylko chce zepsuć mój związek z A..
Nie dokończyłem, bo stałem przed Sonic Boomem. Przez szybę zobaczyłem Ally, którą głaszcze po włosach jakiś blondyn. Trish miała rację: Jest do mnie bardzo podobny!
Zaraz, zaraz...
TO JEST MÓJ BRAT, RIKER!
Jak ten..śmieć może mnie tak traktować?! I że Ally na to pozwala?! Ja już sobie z nią porozmawiam!
Wszedłem przez główne drzwi i rzuciłem swój futerał z gitarą na podłogę.
- Ally, ty...
- Austin, to nie tak jak myślisz!
- Ty szmiro! Jak śmiesz mnie zdradzać z moim bratem?!
Ally popatrzyła na mnie jak na idiotę.
- To..jest twój brat?
- No, a co przed chwilą powiedziałem??
- O mój boże, co ja zrobiłam?
Riker popatrzył się na mnie z wyrzutem sumienia.
- Bracie, przepraszam. Nie wiedziałem, że to twoja dziewczyna! Nic mi o tobie nie wspominała, poza tym, że ma chłopaka o imieniu Austin. Jest sporo Austinów na świecie!
W sumie to nawet mu się nie dziwię. Na Rikera spoglądają prawie wszystkie dziewczyny, miał prawo, by zadurzyła się w nim Ally.
- Bracie, zawsze między nami było spoko! - rzekłem i uścisnąłem jego rękę.
- A co ze mną? Ja też tu stoję! - krzyknęła Pani-Zdradza-Austina-Z-Rikerem-Bo-Tak-Się-Jej-Podoba.
Według mnie Ally zachowała się chamsko w stosunku do mnie. Nie wiedziałem, że do tego dojdzie. Przemyślenia przerwał mi mój brat.
- Słuchaj, ja muszę wracać do domu..Zaczyna nam brakować pieniędzy na utrzymanie domu i chciałem tu zarobić...
Coś sobie przypomniałem.
- Poczekaj chwilkę, zaraz przyjdę. - powiedziałem i szybko skoczyłem po schodach do pokoju Ally. Wyciągnąłem mój minisejf, w którym znajdowały się pieniądze na czarną godzinę: na przykład ktoś zrujnowałby mi karierę, to od razu poleciałbym do Jordanu. Tam nie słuchają mojej muzyki..
- Bracie, słuchaj - rzekłem do Rike'a. - Mam tu coś dla ciebie. I dla naszej całej rodziny.
Riker otworzył kopertę. Zaskoczony, aż usiadł na mojej (nadal!) rozrzuconej gitarze.
- Ale bracie! Tu jest chyba z 5000 dolców!
- No przecież wiem. Zostawiłem je na czarną godzinę. Mam nadzieję, że chociaż dopomogłem wam na dom...
- Stary, potrzebowaliśmy 50 dolców na miesiąc! Dzięki tobie nasz dom będzie stał prawie 10 lat! Dzięki! To na razie!! - odpowiedział z radością i wsiadł do limuzyny.
" Ciekawe, skąd ma tyle kasy, że starczyło mu na limuzynę" - pomyślałem i odwróciłem się do Ally.
- Słuchaj, Dawson. Mam cię dość. Ostatnio nie układało się nam. Teraz ty całowałaś i przytulałaś mojego brata, wiedząc, że chodzimy od kilku tygodni. Jeśli zamierzasz tak dalej robić, nie ochronimy nawet naszej przyjaźni!
- Nawet? Czyli ze mną...zrywasz?!
- Tak! I wiesz co? Radź sobie sama, bo myślę, że nie zasługujesz na takiego przyjaciela (i chłopaka!) jak ja!
Po tych słowach wyszedłem jakby nigdy nic z Sonic Booma.
Oczami Ally
***
Że co on powiedział? Że ma mnie dość? Jestem roztargana, wiedziałam, że nie powinnam tak się zachować!
W myślach cały czas powtarzałam "Przepraszam Cię, Austin" i zasnęłam.
Koniec!
Zostawić ślad w komie, proszę :3
wtorek, 1 października 2013
Rozdział VIII
ZABIJCIE MNIE ZA TE SPÓŹNIENIE ;___;
Kochani - Bardzo wam dziękuję za tyle odwiedzin i komentarzy! W sumie bloga odwiedzono prawie 7.000 razy, a skomentowano 69 razy :*
Ja was kocham za to, ale martwię się tym, że coraz mniej osób wchodzi na tego bloga. Mam nadzieję, że taki stan jest na każdym blogu przejściowy, ale miło by było zobaczyć większą aktywność.
I teraz do Anonimowych fanów: Kiedy komentujecie któryś z rozdziałów, na końcu komentarza podpisujcie się jakoś, np: ~ Kasia, albo /Ania, okej? Bo nie wiem, czy kilka komentów anonimowych jest od tej samej osoby :)
Zapraszam do czytania!
***
- Do zobaczenia Ally - powiedział na koniec dnia i pocałował mnie w policzek.
- Yhm, yhm..
Odwróciliśmy się z Rikerem.
- Ally, przedstawisz nas? - zapytała Trish.
Stałam totalnie skołowana. Nie wiedziałam, co powiedzieć.
- Toooo...to jest Riker. Mój.. brat.
Trish popatrzyła się na mnie dziwnie. Na pewno nie uwierzyła.
- Ally, jak mogłaś mi to zrobić? - rzekła do mnie przyjaciółka.
- Trish, nie mogłam ci powiedzieć, wszystko byś wypaplała! - krzyknęłam, lekko wściekła.
- Jak mogłaś mi nie powiedzieć, że masz takiego słodziaśnego brata??
Teraz ja dziwacznie spojrzałam w stronę mojej BFF. "To o to jej chodziło! - pomyślałam".
- Przepraszam, ale trudno byłoby to zachować w tajemnicy przy dwóch osobach.
- Sorry, Ally...Przecież nie jestem twoim...
- Ohh, Rike, te twoje tandetne żarciki, heheehh! - znów zaczęłam chichrać się jak osioł. Popchnęłam go w stronę schodów i zmiażdżyłam go wzrokiem, by poszedł na górę.
- Obiecaj mi, że nie powiesz o Rike'u nikomu! Nawet Austinowi, nawet Dezowi, nawet Jimmy'emu, nawet Kirze, rozumiesz?!
- Jasne! - odpowiedziała mi Trish i się przytuliłyśmy.
***
3 listopada
Wczoraj szybko pożegnałam się z Trish. Rike został u mnie na noc. Szczerze to nawet dobrze, bo trochę bałam się w nocy. Wszędzie było tak ciemno. Lester zawsze przy mnie był i czułam, że jestem bezpieczna. Ale to się zmieniło. Nic nie będzie już takie samo...
Gdy obudziłam się, zobaczyłam swoje odbicie w lustrze. Wyglądałam jak nieogolona czarna owca, która wpadła do wielkiej kałuży błota. Ale nie przeraziłam się, bo to połowa biedy. Straszną karą by było, gdyby się Rike obudził i mnie zobaczył. Nagle usłyszałam:
- O mój Boże! Chyba źle spałaś dziewczyno!!
Tak. Koszmar się spełnił. Szybko zasłoniłam się kołdrą i poszłam do łazienki. Ogarnęłam się i zaczęłam wszystko Rike'owi wyjaśniać. Chodzi mi o wczorajsze wydarzenie. Po wysłuchaniu całej historii, usłyszałam od niego jedno słowo...
- Brat? Na serio?? Bez przesady, Ally, ale uważam, że było cię stać na coś lepszego.
- No właśnie nie! Czuję, że powinniśmy być bliżej niż tylko nudnymi przyjaciółmi! Tylko, że..mam chłopaka.
Dziwnie to zabrzmiało, nawet jak na mnie. Chciałam zdradzić Austina? Przeradzałam się w sekretarkę diabła.
- Że co?!!! Masz już chłopaka, który na pewno cię kocha, i chcesz go zdradzić ze mną?
Wiedziałam, co nastąpi. Wyprowadzi się, i wróci na stare śmieci.
- To świetnie!! Dostaję kolejnej dawki adrenaliny!! - odpowiedział.
Zaskoczona, usiadłam na kanapie. Nie spodziewałam się takiego obiegu wydarzeń.
Oczami Trish
***
Wiedziałam już o tajemnicy Ally! Ona ma brata!! OMG, nie spodziewałam się tego! Muszę to komuś powiedzieć, ale już, bo nie wytrzymam!
Zobaczyłam Austina. Każdemu powiem, tylko nie jemu!! Szybko oddaliłam się od blondyna, jednak w okręgu 300 metrów nikogo nie było oprócz niego! Szybko podbiegłam do niego i ryknęłam mu prosto w twarz:
- Ally ma brata, rozumiesz?? Rozumiesz to?!!
Ten popatrzył się na mnie dziwnie i się roześmiał.
- Oh, Trish.. Ty zawsze umiesz człowieka do śmiechu doprowadzić...
- Ja wcale nie żartuję, koleś! - szarpnęłam go za koszulkę i przybliżyłam się do jego twarzy. - Gość jest mocno przystojny..i nawet podobny do ciebie!
Austin spojrzał na mnie z przerażeniem, ale także z niezadowoleniem.
- Nie powiedziała mi nic...Nic mi nie mówiła, że ma brata! - krzyknął i odszedł.
Obejrzałam się za siebie i poszłam na babeczkę do mojej dawnej pracy.
Oczami Austina
***
Ally nic mi nie mówiła o swoim bracie. Czyżby nas okła..
Nie dokończyłem. Wpadłem na zadziwiająco piękną dziewczynę: Kirę Starr.
- Cześć, Kiraaa - powiedziałem, rozpływając się w marzeniach.
- No cześć, Austin! Jak tam kariera? - odrzekła, promieniując mnie swym uśmiechem.
- Dobrze, mam już ponad milion fanów na Facebooku! - rzekłem i mrugnąłem do niej.
- Wróciłam z Europy, byłam tam u swojego przyrodniego brata. Wiesz, może ma 21 lat, ale trzeba też go odwiedzić. Bardzo smutno mi się zrobiło, bo wiesz..jak go zobaczyłam, to okazało się że stracił nogę w wypadku! - krzyknęła na jednym tchu i przytuliła się do mnie.
Zacząłem jej współczuć. I zacząłem coś oczywiście do niej czuć.
Ja to mam problemy z dziewczynami..
ALLY VS. Kira - Problem nastolatka XXI wieku...
Koniec !
Wiem, że krótki, ale cóż...Cały tydzień był zawalony -.-
PROSZĘ O ZOSTAWIENIE KOMENTARZA I O POLECANIE BLOGA INNYM : ))
Kochani - Bardzo wam dziękuję za tyle odwiedzin i komentarzy! W sumie bloga odwiedzono prawie 7.000 razy, a skomentowano 69 razy :*
Ja was kocham za to, ale martwię się tym, że coraz mniej osób wchodzi na tego bloga. Mam nadzieję, że taki stan jest na każdym blogu przejściowy, ale miło by było zobaczyć większą aktywność.
I teraz do Anonimowych fanów: Kiedy komentujecie któryś z rozdziałów, na końcu komentarza podpisujcie się jakoś, np: ~ Kasia, albo /Ania, okej? Bo nie wiem, czy kilka komentów anonimowych jest od tej samej osoby :)
Zapraszam do czytania!
***
- Do zobaczenia Ally - powiedział na koniec dnia i pocałował mnie w policzek.
- Yhm, yhm..
Odwróciliśmy się z Rikerem.
- Ally, przedstawisz nas? - zapytała Trish.
Stałam totalnie skołowana. Nie wiedziałam, co powiedzieć.
- Toooo...to jest Riker. Mój.. brat.
Trish popatrzyła się na mnie dziwnie. Na pewno nie uwierzyła.
- Ally, jak mogłaś mi to zrobić? - rzekła do mnie przyjaciółka.
- Trish, nie mogłam ci powiedzieć, wszystko byś wypaplała! - krzyknęłam, lekko wściekła.
- Jak mogłaś mi nie powiedzieć, że masz takiego słodziaśnego brata??
Teraz ja dziwacznie spojrzałam w stronę mojej BFF. "To o to jej chodziło! - pomyślałam".
- Przepraszam, ale trudno byłoby to zachować w tajemnicy przy dwóch osobach.
- Sorry, Ally...Przecież nie jestem twoim...
- Ohh, Rike, te twoje tandetne żarciki, heheehh! - znów zaczęłam chichrać się jak osioł. Popchnęłam go w stronę schodów i zmiażdżyłam go wzrokiem, by poszedł na górę.
- Obiecaj mi, że nie powiesz o Rike'u nikomu! Nawet Austinowi, nawet Dezowi, nawet Jimmy'emu, nawet Kirze, rozumiesz?!
- Jasne! - odpowiedziała mi Trish i się przytuliłyśmy.
***
3 listopada
Wczoraj szybko pożegnałam się z Trish. Rike został u mnie na noc. Szczerze to nawet dobrze, bo trochę bałam się w nocy. Wszędzie było tak ciemno. Lester zawsze przy mnie był i czułam, że jestem bezpieczna. Ale to się zmieniło. Nic nie będzie już takie samo...
Gdy obudziłam się, zobaczyłam swoje odbicie w lustrze. Wyglądałam jak nieogolona czarna owca, która wpadła do wielkiej kałuży błota. Ale nie przeraziłam się, bo to połowa biedy. Straszną karą by było, gdyby się Rike obudził i mnie zobaczył. Nagle usłyszałam:
- O mój Boże! Chyba źle spałaś dziewczyno!!
Tak. Koszmar się spełnił. Szybko zasłoniłam się kołdrą i poszłam do łazienki. Ogarnęłam się i zaczęłam wszystko Rike'owi wyjaśniać. Chodzi mi o wczorajsze wydarzenie. Po wysłuchaniu całej historii, usłyszałam od niego jedno słowo...
- Brat? Na serio?? Bez przesady, Ally, ale uważam, że było cię stać na coś lepszego.
- No właśnie nie! Czuję, że powinniśmy być bliżej niż tylko nudnymi przyjaciółmi! Tylko, że..mam chłopaka.
Dziwnie to zabrzmiało, nawet jak na mnie. Chciałam zdradzić Austina? Przeradzałam się w sekretarkę diabła.
- Że co?!!! Masz już chłopaka, który na pewno cię kocha, i chcesz go zdradzić ze mną?
Wiedziałam, co nastąpi. Wyprowadzi się, i wróci na stare śmieci.
- To świetnie!! Dostaję kolejnej dawki adrenaliny!! - odpowiedział.
Zaskoczona, usiadłam na kanapie. Nie spodziewałam się takiego obiegu wydarzeń.
Oczami Trish
***
Wiedziałam już o tajemnicy Ally! Ona ma brata!! OMG, nie spodziewałam się tego! Muszę to komuś powiedzieć, ale już, bo nie wytrzymam!
Zobaczyłam Austina. Każdemu powiem, tylko nie jemu!! Szybko oddaliłam się od blondyna, jednak w okręgu 300 metrów nikogo nie było oprócz niego! Szybko podbiegłam do niego i ryknęłam mu prosto w twarz:
- Ally ma brata, rozumiesz?? Rozumiesz to?!!
Ten popatrzył się na mnie dziwnie i się roześmiał.
- Oh, Trish.. Ty zawsze umiesz człowieka do śmiechu doprowadzić...
- Ja wcale nie żartuję, koleś! - szarpnęłam go za koszulkę i przybliżyłam się do jego twarzy. - Gość jest mocno przystojny..i nawet podobny do ciebie!
Austin spojrzał na mnie z przerażeniem, ale także z niezadowoleniem.
- Nie powiedziała mi nic...Nic mi nie mówiła, że ma brata! - krzyknął i odszedł.
Obejrzałam się za siebie i poszłam na babeczkę do mojej dawnej pracy.
Oczami Austina
***
Ally nic mi nie mówiła o swoim bracie. Czyżby nas okła..
Nie dokończyłem. Wpadłem na zadziwiająco piękną dziewczynę: Kirę Starr.
- Cześć, Kiraaa - powiedziałem, rozpływając się w marzeniach.
- No cześć, Austin! Jak tam kariera? - odrzekła, promieniując mnie swym uśmiechem.
- Dobrze, mam już ponad milion fanów na Facebooku! - rzekłem i mrugnąłem do niej.
- Wróciłam z Europy, byłam tam u swojego przyrodniego brata. Wiesz, może ma 21 lat, ale trzeba też go odwiedzić. Bardzo smutno mi się zrobiło, bo wiesz..jak go zobaczyłam, to okazało się że stracił nogę w wypadku! - krzyknęła na jednym tchu i przytuliła się do mnie.
Zacząłem jej współczuć. I zacząłem coś oczywiście do niej czuć.
Ja to mam problemy z dziewczynami..
ALLY VS. Kira - Problem nastolatka XXI wieku...
Koniec !
Wiem, że krótki, ale cóż...Cały tydzień był zawalony -.-
PROSZĘ O ZOSTAWIENIE KOMENTARZA I O POLECANIE BLOGA INNYM : ))
niedziela, 22 września 2013
Rozdział VII
Dwa tygodnie później.
Narrator
***
Ally już wyzdrowiała i powróciła do normalnego życia. Zamartwiała się, co zrobi z Sonic Boom'em, przecież nie da sobie rady sama!
Weszła przez znajome drzwi, i opadła na swe łóżko. Rozmyślała długo nad swoim przyszłym losem. Usłyszała głosy sumienia:
Sumienie Anioła: Ally, nie martw się, poradzisz sobie. Masz świetnych przyjaciół, wspaniałego chłopaka..Utrzymasz się na lodzie, nie martw się!!!
Sumienie Diabła: Annabeth Jenks! Nie poradzisz sobie, skończysz pod mostem! Przyjaciele zakończą waszą przyjaźń, chłopak cię rzuci, zostaniesz SAMA, rozumiesz?
Bohaterka zaczęła słabnąć i usnęła w pozycji siedzącej.
Oczami Austina
***
Poszedłem do Deza z Trish, którą spotkałem w kawiarnii Starego Hank'a. Dziewczyna wytłumaczyła mi, że pracowała tam dwa tygodnie, i znowu ją wyrzucili.
Doszliśmy do mojego przyjaciela po kilku minutach. Opowiedziałem im o mnie i Ally. Że...chodzimy. Zdziwili się niemiłosiernie, kopary im opadły na podłogę tak mocno, że słyszałem ich dźwięk.
Oczami Trish
***
OMG! Wiedziałam, że coś tu się święci, ale żeby aż tak! Teraz ja będę krzyczała! A Ally ma chłopaka, a Ally ma chłopaka!!
Oczami Ally
***
Obudziłam się, z kołtunem włosów na głowie. Wyglądałam jak księżniczka, która spadła z balkonu i zahaczyła o małą dżunglę. Spojrzałam na mój telefon.
O M G !!!
2 listopada?! To jakieś żarty, czy na prawdę przespałam dwa dni?!
Szybko wstałam i zaczęłam się ogarniać. Włosy nie chciały się dobrze ułożyć i przez swoją nadzwyczajną siłę złamałam grzebyk.
- Cholera! - zaklęłam.
Zeszłam na dół. Drzwi były zamknięte, a dobijała się do nich setka ludzi. Widocznie chcieli kupić coś w Sonic Boom'ie!
Otworzyłam szybko drzwi. Ludzie przestali się wydzierać, i po chwili jeden z nich krzyknął:
- O której to się otwiera sklep, pomyleńcu??
- Przepraszam za wszystkie niedogodności! Teraz prezent dla wszystkich: sklep był czynny od 9:00 do 18:00, prawda?
Przez chwilę panowała cisza.
- No tak... - odpowiedziało kilku klientów.
- Od teraz, do końca tygodnia sklep będzie czynny do 20:00!
- Uuuu, fajniee! Jeeej! - krzyknęli ludzie i zaczęli podchodzić do instrumentów. Ze zwartej stuosobowej grupki przed drzwiami został tylko jakiś chłopak. Bardzoooo ładnyy chłopak! Podeszłam do niego i zagadałam:
- Dzień dobry, na kogoś czekasz?
- Tak. Szukam Annabeth Jenks. Albo...Ally Jenks. Albo..Ally Dawson. Jestem przysłany do jakiegoś sklepu na dodatkową pomoc.
Zaskoczona, oparłam się o ścianę. "Tak! Będzie u mnie pracował!"
- Jestem Annabeth Jenks i mam 17 lat. Prowadzę Sonic Booma od 7 lat - powiedziałam i uścisnęłam jego dłoń.
Patrzyliśmy w siebie tak kilka sekund. Otrząsnęłam się i spytałam:
- Skąd pochodzisz?
- Urodziłem się w Los Angeles, 6 listopada. Pojawił się wtedy huragan, i zniszczył naszą piękną posiadłość. Przenieśliśmy się do Nowego Jorku, do siostry mojej mamy. Teraz jestem w Miami, jak widzisz.
- Oj, wieem..
Nawet nie zaśmiałam się jak osioł. Widać było, że łatwo mi się z nim rozmawiało. Poluuubiłam go od samego początku.
- A tak w ogóle, jeszcze nie spytałam! Jak się nazywasz i ile masz lat?
- Mam na imię Riker i 6 listopada kończę 17 lat.
"Awww, na prawdę do mnie pasuje!!"
- Okej, na sam początek pomóż mi rozłożyć te skrzypce i gitary na swoje miejsca, okej? - zapytałam.
- Jasne! - potwierdził chłopak, szerząc swój uśmiech.
Przyznam się szczerze: zakochałam się w nim. Razem skończyliśmy pracę bardzo szybko. Usiedliśmy na stołkach obok siebie i westchnęliśmy głęboko.
- Praca już za nami, tak? - zapytał.
- Na dzisiaj tak! - odpowiedziałam z lekkim uśmieszkiem.
Zaczęłam rozmyślać nad tym: moja miłość do Austina jest pewna, wyznał mi ją tak samo jak ja jemu. A sytuacja z Riker'em: nie wiem nawet czy mogę liczyć na więcej niż przyjaźń, dzisiaj się poznaliśmy. Podoba mi się, ale oczywiście pojawił się trójkącik miłosny.
- Umiesz grać na gitarze? - zapytał, wyprowadzając mnie z transu.
- Bardziej na fortepianie - odpowiedziałam i przysiadłam przy instrumencie.
Wsłuchał się w moją kompozycję, która tańczyła wokół niego. Podobało mu się, cały czas się uśmiechał i patrzył na mnie ze wzrokiem opiekuna. Teraz on był jakby w transie, zaskoczyłam go pozytywnie. Gdy skończyłam, on wziął drugie krzesełko, i usiadł na nim obok mnie.
- Pięknie komponujesz. Gdybyś występowała na scenie, zdobyłabyś wielką sławę - Skomplementował mnie Riker.
- Dziękuję, ale ja tak nie uważam. Myślę, że człowiek musi ciągle się uczyć, bo i tak nie osiągnie maksymalnego poziomu. Wierzę w to, że w końcu osiągnę swój cel. Jeszcze raz dzięki..Rike. Mogę cię tak nazywać?
- Jasne! A ja jak cię mam nazywać? - odpowiedział mi pytaniem.
- Wiesz, długo by opowiadać całą moją historię, ale..nazywaj mnie Ally.
- Dobrze, Ally... - szepnął i przytulił mnie.
W jego objęciach czułam się jak anielica, której zaplątało się skrzydło, a pomaga jej wielce przystojny anioł. Tak. Pragnęłam go ciałem i duszą. Rike wstał i rzekł:
- Na mnie już czas, przyjdę jutro.
- Okej.
- Do zobaczenia Ally - powiedział na koniec dnia i pocałował mnie w policzek.
- Yhm, yhm..
Odwróciliśmy się z Rikerem.
- Ally, przedstawisz nas?
W następnym rozdziale:
~ Austin dowie się o nowym pracowniku w Sonic Boomie...
~ Kira powraca! (przeniosłem to na rozdział VIII ;D)...
~ Namiętny całus Rikally (Rike+Ally) zobaczy Trish!
Dziękuję za przeczytanie, zostawiamy KOMENTARZE po przeczytaniu!
Narrator
***
Ally już wyzdrowiała i powróciła do normalnego życia. Zamartwiała się, co zrobi z Sonic Boom'em, przecież nie da sobie rady sama!
Weszła przez znajome drzwi, i opadła na swe łóżko. Rozmyślała długo nad swoim przyszłym losem. Usłyszała głosy sumienia:
Sumienie Anioła: Ally, nie martw się, poradzisz sobie. Masz świetnych przyjaciół, wspaniałego chłopaka..Utrzymasz się na lodzie, nie martw się!!!
Sumienie Diabła: Annabeth Jenks! Nie poradzisz sobie, skończysz pod mostem! Przyjaciele zakończą waszą przyjaźń, chłopak cię rzuci, zostaniesz SAMA, rozumiesz?
Bohaterka zaczęła słabnąć i usnęła w pozycji siedzącej.
Oczami Austina
***
Poszedłem do Deza z Trish, którą spotkałem w kawiarnii Starego Hank'a. Dziewczyna wytłumaczyła mi, że pracowała tam dwa tygodnie, i znowu ją wyrzucili.
Doszliśmy do mojego przyjaciela po kilku minutach. Opowiedziałem im o mnie i Ally. Że...chodzimy. Zdziwili się niemiłosiernie, kopary im opadły na podłogę tak mocno, że słyszałem ich dźwięk.
Oczami Trish
***
OMG! Wiedziałam, że coś tu się święci, ale żeby aż tak! Teraz ja będę krzyczała! A Ally ma chłopaka, a Ally ma chłopaka!!
Oczami Ally
***
Obudziłam się, z kołtunem włosów na głowie. Wyglądałam jak księżniczka, która spadła z balkonu i zahaczyła o małą dżunglę. Spojrzałam na mój telefon.
O M G !!!
2 listopada?! To jakieś żarty, czy na prawdę przespałam dwa dni?!
Szybko wstałam i zaczęłam się ogarniać. Włosy nie chciały się dobrze ułożyć i przez swoją nadzwyczajną siłę złamałam grzebyk.
- Cholera! - zaklęłam.
Zeszłam na dół. Drzwi były zamknięte, a dobijała się do nich setka ludzi. Widocznie chcieli kupić coś w Sonic Boom'ie!
Otworzyłam szybko drzwi. Ludzie przestali się wydzierać, i po chwili jeden z nich krzyknął:
- O której to się otwiera sklep, pomyleńcu??
- Przepraszam za wszystkie niedogodności! Teraz prezent dla wszystkich: sklep był czynny od 9:00 do 18:00, prawda?
Przez chwilę panowała cisza.
- No tak... - odpowiedziało kilku klientów.
- Od teraz, do końca tygodnia sklep będzie czynny do 20:00!
- Uuuu, fajniee! Jeeej! - krzyknęli ludzie i zaczęli podchodzić do instrumentów. Ze zwartej stuosobowej grupki przed drzwiami został tylko jakiś chłopak. Bardzoooo ładnyy chłopak! Podeszłam do niego i zagadałam:
- Dzień dobry, na kogoś czekasz?
- Tak. Szukam Annabeth Jenks. Albo...Ally Jenks. Albo..Ally Dawson. Jestem przysłany do jakiegoś sklepu na dodatkową pomoc.
Zaskoczona, oparłam się o ścianę. "Tak! Będzie u mnie pracował!"
- Jestem Annabeth Jenks i mam 17 lat. Prowadzę Sonic Booma od 7 lat - powiedziałam i uścisnęłam jego dłoń.
Patrzyliśmy w siebie tak kilka sekund. Otrząsnęłam się i spytałam:
- Skąd pochodzisz?
- Urodziłem się w Los Angeles, 6 listopada. Pojawił się wtedy huragan, i zniszczył naszą piękną posiadłość. Przenieśliśmy się do Nowego Jorku, do siostry mojej mamy. Teraz jestem w Miami, jak widzisz.
- Oj, wieem..
Nawet nie zaśmiałam się jak osioł. Widać było, że łatwo mi się z nim rozmawiało. Poluuubiłam go od samego początku.
- A tak w ogóle, jeszcze nie spytałam! Jak się nazywasz i ile masz lat?
- Mam na imię Riker i 6 listopada kończę 17 lat.
"Awww, na prawdę do mnie pasuje!!"
- Okej, na sam początek pomóż mi rozłożyć te skrzypce i gitary na swoje miejsca, okej? - zapytałam.
- Jasne! - potwierdził chłopak, szerząc swój uśmiech.
Przyznam się szczerze: zakochałam się w nim. Razem skończyliśmy pracę bardzo szybko. Usiedliśmy na stołkach obok siebie i westchnęliśmy głęboko.
- Praca już za nami, tak? - zapytał.
- Na dzisiaj tak! - odpowiedziałam z lekkim uśmieszkiem.
Zaczęłam rozmyślać nad tym: moja miłość do Austina jest pewna, wyznał mi ją tak samo jak ja jemu. A sytuacja z Riker'em: nie wiem nawet czy mogę liczyć na więcej niż przyjaźń, dzisiaj się poznaliśmy. Podoba mi się, ale oczywiście pojawił się trójkącik miłosny.
- Umiesz grać na gitarze? - zapytał, wyprowadzając mnie z transu.
- Bardziej na fortepianie - odpowiedziałam i przysiadłam przy instrumencie.
Wsłuchał się w moją kompozycję, która tańczyła wokół niego. Podobało mu się, cały czas się uśmiechał i patrzył na mnie ze wzrokiem opiekuna. Teraz on był jakby w transie, zaskoczyłam go pozytywnie. Gdy skończyłam, on wziął drugie krzesełko, i usiadł na nim obok mnie.
- Pięknie komponujesz. Gdybyś występowała na scenie, zdobyłabyś wielką sławę - Skomplementował mnie Riker.
- Dziękuję, ale ja tak nie uważam. Myślę, że człowiek musi ciągle się uczyć, bo i tak nie osiągnie maksymalnego poziomu. Wierzę w to, że w końcu osiągnę swój cel. Jeszcze raz dzięki..Rike. Mogę cię tak nazywać?
- Jasne! A ja jak cię mam nazywać? - odpowiedział mi pytaniem.
- Wiesz, długo by opowiadać całą moją historię, ale..nazywaj mnie Ally.
- Dobrze, Ally... - szepnął i przytulił mnie.
W jego objęciach czułam się jak anielica, której zaplątało się skrzydło, a pomaga jej wielce przystojny anioł. Tak. Pragnęłam go ciałem i duszą. Rike wstał i rzekł:
- Na mnie już czas, przyjdę jutro.
- Okej.
- Do zobaczenia Ally - powiedział na koniec dnia i pocałował mnie w policzek.
- Yhm, yhm..
Odwróciliśmy się z Rikerem.
- Ally, przedstawisz nas?
W następnym rozdziale:
~ Austin dowie się o nowym pracowniku w Sonic Boomie...
~ Kira powraca! (przeniosłem to na rozdział VIII ;D)...
~ Namiętny całus Rikally (Rike+Ally) zobaczy Trish!
Dziękuję za przeczytanie, zostawiamy KOMENTARZE po przeczytaniu!
sobota, 14 września 2013
Rozdział VI
Rozdział VI to już coś C:
Kochani, apeluję do was: Jeśli znacie, kojarzycie jakieś osoby lub stronki na Facebooku, które lubią, lub kochają Austina i Ally, polećcie im ten blog! Bo nie wiem, czy jest w ogóle sens to pisać.
Zapraszam do czytania :*
***
Siedziałam u Austina do późna, rozmawialiśmy o mojej przeszłości, jednak niewiele z niej pamiętałam. Jedyne, co utkwiło mi w myślach na zawsze, to to, jak miałam trzy latka i grałam na pianinie z moim przybranym tatą. Pomagał mi usiąść na stołku przy instrumencie, i zaczęłam walić w klawisze.
Tak, to były czasy..
- Ally, żyjesz? Ally! - krzyknął Austin.
- Jestem, jestem!! - odpowiedziałam, przed chwilą wybudzona z transu. - Przepraszam, myślałam o przeszłości i teraz uważam, że to niezbyt dobry temat na rozmowę.
- No dobra...No to na co masz ochotę? - zapytał blondyn, przysuwając się do mnie.
- Mi w sumie obojęt...
Ale nie dał mi dokończyć zdania, miał już inne plany. Zaczął mnie całować, namiętniej niż poprzednio. Starał się być delikatny, jednak pragnienie moich ust było od niego silniejsze. Początkowo chciałam mu się oprzeć, wiedziałam jednak, że to co robimy jest złe. Szybko jednak straciłam na to ochotę. Wciąż miałam w głowie obraz tamtego Austina, który siedział przed pianinem na stoliku; wyglądał tak pięknie. Nie przestając mnie całować, chłopak wziął mnie na ręce, pozwolił, bym oplotła go całego i podniósł się z fotela. Usadowił mnie na swoim łóżku i znów ponowił robotę. Teraz na prawdę poczułam w sobie ogień, w środku zakotłowałam się jak garnek na pełnym gazie... To chyba niepewne porównanie.
Na prawdę pragnęłam z nim być, ale nie w taki sposób! Ja mam 17 lat...
Odsunęłam się trochę od Austina.
- Przepraszam cię Austin, ale jesteśmy jeszcze młodzi. Po co nam to wszystko! Chcę z tobą być, ale..
- Za bardzo się w to angażuję? - zasugerował Austin. - Myślę, że to dobre określenie, ale pragnę z tobą być od kilku tygodni, poczułem to w sobie. Możemy po prostu dać sobie z tym spokój.
- Nie, nie o to mi chodziło! Po prostu...nie chcę, by nasz związek toczył się tylko na namiętnych i długich pocałunkach, które mi się podobają! Możemy się całować, ale żeby aż tak długo, ja do tego nie przywykłam! Wiesz, całuję się po raz drugi...
Dziwny temat, czuję się dziwnie. Co jeszcze zdążę wymyślić.?
- Po prostu bądźmy razem. Tak dla nas będzie lepiej. Mamy dopiero 17 lat.
- Rozumiem cię, wiem, że tak będzie najlepiej. - powiedział i pocałował mnie czule.
Kochani, apeluję do was: Jeśli znacie, kojarzycie jakieś osoby lub stronki na Facebooku, które lubią, lub kochają Austina i Ally, polećcie im ten blog! Bo nie wiem, czy jest w ogóle sens to pisać.
Zapraszam do czytania :*
***
Siedziałam u Austina do późna, rozmawialiśmy o mojej przeszłości, jednak niewiele z niej pamiętałam. Jedyne, co utkwiło mi w myślach na zawsze, to to, jak miałam trzy latka i grałam na pianinie z moim przybranym tatą. Pomagał mi usiąść na stołku przy instrumencie, i zaczęłam walić w klawisze.
Tak, to były czasy..
- Ally, żyjesz? Ally! - krzyknął Austin.
- Jestem, jestem!! - odpowiedziałam, przed chwilą wybudzona z transu. - Przepraszam, myślałam o przeszłości i teraz uważam, że to niezbyt dobry temat na rozmowę.
- No dobra...No to na co masz ochotę? - zapytał blondyn, przysuwając się do mnie.
- Mi w sumie obojęt...
Ale nie dał mi dokończyć zdania, miał już inne plany. Zaczął mnie całować, namiętniej niż poprzednio. Starał się być delikatny, jednak pragnienie moich ust było od niego silniejsze. Początkowo chciałam mu się oprzeć, wiedziałam jednak, że to co robimy jest złe. Szybko jednak straciłam na to ochotę. Wciąż miałam w głowie obraz tamtego Austina, który siedział przed pianinem na stoliku; wyglądał tak pięknie. Nie przestając mnie całować, chłopak wziął mnie na ręce, pozwolił, bym oplotła go całego i podniósł się z fotela. Usadowił mnie na swoim łóżku i znów ponowił robotę. Teraz na prawdę poczułam w sobie ogień, w środku zakotłowałam się jak garnek na pełnym gazie... To chyba niepewne porównanie.
Na prawdę pragnęłam z nim być, ale nie w taki sposób! Ja mam 17 lat...
Odsunęłam się trochę od Austina.
- Przepraszam cię Austin, ale jesteśmy jeszcze młodzi. Po co nam to wszystko! Chcę z tobą być, ale..
- Za bardzo się w to angażuję? - zasugerował Austin. - Myślę, że to dobre określenie, ale pragnę z tobą być od kilku tygodni, poczułem to w sobie. Możemy po prostu dać sobie z tym spokój.
- Nie, nie o to mi chodziło! Po prostu...nie chcę, by nasz związek toczył się tylko na namiętnych i długich pocałunkach, które mi się podobają! Możemy się całować, ale żeby aż tak długo, ja do tego nie przywykłam! Wiesz, całuję się po raz drugi...
Dziwny temat, czuję się dziwnie. Co jeszcze zdążę wymyślić.?
- Po prostu bądźmy razem. Tak dla nas będzie lepiej. Mamy dopiero 17 lat.
- Rozumiem cię, wiem, że tak będzie najlepiej. - powiedział i pocałował mnie czule.
- Słuchaj, nie żebym był ciekawski, ale..z kim całowałaś się po raz pierwszy?
Przełknęłam ślinę. Po co ja to mówiłam?!
- Z Dallasem. Zabrał mnie kiedyś do kina i się pocałowaliśmy. Było bardzo romant... - nie dokończyłam, bo popatrzyłam na niezbyt pozytywną minę Austina. - W każdym razie drań po filmie ukradł mi torebkę, w której była moja ulubiona szminka i nowy telefon. Wyszłam przed...
- Nowy telefon? - spytał, nie dając mi dokończyć. - Znowu rozwaliłaś?
- Tak, dłuuga historia.. - westchnęłam. - W każdym razie. Wyszłam przed kino, jednak tam go nie było. Poszłam zobaczyć, czy nie ma go w swojej budce z telefonami. Był tam i szukał czegoś w szufladzie. Zakradłam się od drugiej strony, cichutko chwyciłam torebkę i uderzyłam nią Dallasa. Przez kilkanaście sekund był oszołomiony, więc szybko uciekłam.
Opowiadałam jeszcze, jakie były moje ulubione piosenki w dzieciństwie albo śmieszne sytuacje w piaskownicy.
Wyszłam od Austina dopiero wieczorem. Pomyślałam o moich prawdziwych rodzicach, o tym, że poświęcili swoje życie dla mnie. A potem znów naszedł mnie zły humor. Jak ja poprowadzę sama ten sklep?!
Po dziesięciu minutach doszłam do Sonic Booma. Zapalam światło, a tu wszyscy z galerii krzyczą NIESPODZIANKA!
Strasznie się wystraszyłam. Wiem, że przewróciłam się na podłogę, a potem już tylko zamknęłam oczy.
Oczami Austina
***
Dzwonili do mnie ze szpitala. Ally miała problemy z sercem i zemdlała!
Szybko pojechałem z Trish i Dezem do szpitala. Pobiegliśmy do recepcji i krzyknęliśmy jednocześnie:
- MY DO ALLY DAWSON!
Recepcjonistka, przez chwilę oszołomiona, sprawdziła coś na papierach i powiedziała:
- Przykro mi, ta pacjentka zmarła.
- ŻE CO?? - krzyknąłem na całą halę, aż niektórzy lekarze dziwnie na mnie spojrzeli, jakbym miał jakiegoś wirusa.
- Ohh, przepraszam. To Ally Tawson. Ally Dawson znajduje się w sali 666 na 6 piętrze.
Pojechaliśmy windą. Trish w środku zapytała mnie:
- Dziwnie się ułożyły te liczby pokoju. Wiesz coś może o tym?
- Ja nic nie wiem, przecież byłem u siebie w domu.
Dojechaliśmy szybko i tak też się tam znaleźliśmy. Przed nami stały drzwi z numerem 666.
- Otwieramy? - zapytałem.
- Tak. - odpowiedzieli równo.
Nacisnąłem klamkę, ale drzwi nie drgnęły. Przeszliśmy trochę w prawo, i przez szybę zobaczyliśmy Ally. Wszędzie miała jakieś połączone rurki, które tylko pogarszały sprawę.
- Biedna Ally... - posmutniała Trish i usiadła na krześle.
Zastanowiło mnie zachowanie dziewczyny. Przecież Ally była dość żywiołowa jak na swój wiek, ale nie wybuchała aż tak.
Usiadłem na krześle i wpatrywałem się w nieprzytomną dziewczynę.
- Trzymaj się, Ally... - wyszeptałem.
W następnych rozdziałach...
~ Ally powróci do normalnego życia.
~ Do Sonic Booma przyjeżdża jakiś chłopak, który mówi Ally, że jej rodzice wyznaczyli go na dodatkową pomoc.
~ Ally od razu zakochuje się w nowym, jednak wie, że spiskuje przeciw Austinowi
~ Do Miami wraca Kira, która była rok w Europie. Nie rozumie, jak blondyn może być z Ally.
Od tej pory z prawej strony będzie umieszczona malutka notka z datą pojawienia się następnego rozdziału :*
- Nowy telefon? - spytał, nie dając mi dokończyć. - Znowu rozwaliłaś?
- Tak, dłuuga historia.. - westchnęłam. - W każdym razie. Wyszłam przed kino, jednak tam go nie było. Poszłam zobaczyć, czy nie ma go w swojej budce z telefonami. Był tam i szukał czegoś w szufladzie. Zakradłam się od drugiej strony, cichutko chwyciłam torebkę i uderzyłam nią Dallasa. Przez kilkanaście sekund był oszołomiony, więc szybko uciekłam.
Opowiadałam jeszcze, jakie były moje ulubione piosenki w dzieciństwie albo śmieszne sytuacje w piaskownicy.
Wyszłam od Austina dopiero wieczorem. Pomyślałam o moich prawdziwych rodzicach, o tym, że poświęcili swoje życie dla mnie. A potem znów naszedł mnie zły humor. Jak ja poprowadzę sama ten sklep?!
Po dziesięciu minutach doszłam do Sonic Booma. Zapalam światło, a tu wszyscy z galerii krzyczą NIESPODZIANKA!
Strasznie się wystraszyłam. Wiem, że przewróciłam się na podłogę, a potem już tylko zamknęłam oczy.
Oczami Austina
***
Dzwonili do mnie ze szpitala. Ally miała problemy z sercem i zemdlała!
Szybko pojechałem z Trish i Dezem do szpitala. Pobiegliśmy do recepcji i krzyknęliśmy jednocześnie:
- MY DO ALLY DAWSON!
Recepcjonistka, przez chwilę oszołomiona, sprawdziła coś na papierach i powiedziała:
- Przykro mi, ta pacjentka zmarła.
- ŻE CO?? - krzyknąłem na całą halę, aż niektórzy lekarze dziwnie na mnie spojrzeli, jakbym miał jakiegoś wirusa.
- Ohh, przepraszam. To Ally Tawson. Ally Dawson znajduje się w sali 666 na 6 piętrze.
Pojechaliśmy windą. Trish w środku zapytała mnie:
- Dziwnie się ułożyły te liczby pokoju. Wiesz coś może o tym?
- Ja nic nie wiem, przecież byłem u siebie w domu.
Dojechaliśmy szybko i tak też się tam znaleźliśmy. Przed nami stały drzwi z numerem 666.
- Otwieramy? - zapytałem.
- Tak. - odpowiedzieli równo.
Nacisnąłem klamkę, ale drzwi nie drgnęły. Przeszliśmy trochę w prawo, i przez szybę zobaczyliśmy Ally. Wszędzie miała jakieś połączone rurki, które tylko pogarszały sprawę.
- Biedna Ally... - posmutniała Trish i usiadła na krześle.
Zastanowiło mnie zachowanie dziewczyny. Przecież Ally była dość żywiołowa jak na swój wiek, ale nie wybuchała aż tak.
Usiadłem na krześle i wpatrywałem się w nieprzytomną dziewczynę.
- Trzymaj się, Ally... - wyszeptałem.
W następnych rozdziałach...
~ Ally powróci do normalnego życia.
~ Do Sonic Booma przyjeżdża jakiś chłopak, który mówi Ally, że jej rodzice wyznaczyli go na dodatkową pomoc.
~ Ally od razu zakochuje się w nowym, jednak wie, że spiskuje przeciw Austinowi
~ Do Miami wraca Kira, która była rok w Europie. Nie rozumie, jak blondyn może być z Ally.
Od tej pory z prawej strony będzie umieszczona malutka notka z datą pojawienia się następnego rozdziału :*
sobota, 7 września 2013
Rozdział V
Heloł <3
Piąty rozdział na blogu to już jest coś :D
Mam nadzieję, że pomimo powrotu do szkoły (w moim przypadku do Hogwartu) będziecie tu wchodzić?
Poza tym liczba odwiedzin wskazuje na ponad 4500! Thanks <3
Kochani, mimo iż szkoła wpaja już nam do głowy wszystko oprócz wakacji, będę starał się tu pisać. Mam nadzieję, że przekroczę 5000 odwiedzin :D
Rozdział V
Spragniona wiedzy .
Biegłam przed siebie. Nie mogłam się zatrzymać, nie teraz, kiedy dowiedziałam się, że mam siostrę!
Nigdy nie byłam w domu Austina, tym bardziej chciało mi się biec. Musiałam zapomnieć już o całej sprawie z Dniem Dobroci dla Zwierząt. Teraz liczyła się pomoc przyjaciół...
Do domu Austina dotarłam po kilku minutach. Szybko nacisnęłam guziczek na drzwiach, który wywołał przez chwilę drażniący dźwięk. Słyszałam przez drzwi, jak ktoś mówi:
- Już idę!
Przez chwilę stałam w bezruchu, aż znowu usłyszałam dźwięk dzwonka. Jednak ja go nie naciskałam.
- Zaciął się.. - pomyślałam.
Nieprzyjemny odgłos dawał się we znaki moim uszom jak start wielkiego samolotu.
- Cholera, kto się próbuje tak dobić do naszego domu? - znów usłyszałam z drugiej strony drzwi.
Coś lekko chrząknęło w klamce i po chwili zobaczyłam niezadowoloną panią Moon.
- Dzień dobry pani, czy zastałam Austina? - zapytałam.
- Taak... - odpowiedziała lekko poirytowana. - Wejdź, proszę. - rzekła jeszcze i wpuściła mnie do domu.
Pierwszym pomieszczeniem, który napotkałam, był przedpokój. Znajdowała się tam gustowna szafa, pięknie rozsuwała się i zasuwała. Były tam ukryte zimowe ubrania i buty. Pochyliłam się i popatrzyłam na podłogę. Była pięknie wyrzeźbiona, jakby jakiś malarz twórca ją robił. Mimo swojego małego rozmiaru, z przedpokoju można było dojść do każdego innego pokoju w tym domu.
Gdy rozejrzałam się po wszystkich pomieszczeniach, doszłam do wniosku, że ten dom jest tylko dwa razy większy od mojego pokoju!
Ale nagle zobaczyłam...windę. Pani Moon pojawiła się znikąd i wcisnęła guzik obok windy. Po chwili otworzyły się drzwiczki i weszłam razem z panią Moon. Mama Austina wcisnęła guzik z cyfrą 2, wyszła z windy i powiedziała:
- Jak wyjdziesz z windy, obróć się w prawą stronę. Idź cały czas, aż nie zobaczysz czarnych opancerzonych drzwi. Wsuń ten bilecik (dała mi jakąś kartkę) do otworu i poczek...
Nie dosłyszałam co pani Moon mi mówiła, bo drzwi się zamknęły i ruszyłam do góry. Po jakiejś minucie w końcu się zatrzymałam i wyszłam z windy. Obróciłam się o dokładne 90 stopni w prawo i ruszyłam. Z początku wiedziałam, że muszę iść do Austina, ale teraz już mi się zupełnie nie chciało. Jednak doszłam do czarnych wskazanych mi drzwi i wsunęłam bilecik do otworu.
Przez chwilę nic się nie działo, ale po sekundzie usłyszałam:
- Witamy gościu. Proszę się rozgościć w pokoju panicza.
Pancerne drzwi się otworzyły, i weszłam do pokoju "panicza".
Po lewej stronie zobaczyłam kilka pięknych gitar. Jedna była czarna, widać, że elektryczna. Oceniłam jej stan na wręcz idealny, mogłabym na niej grać godzinami. Ale zobaczyłam też piękną brązową.
- Zwyczajna, brązowa gitara...A tyle w życiu potrafi zmienić. Jak ja kocham takie sprzęty.
- Nie tylko ty... - usłyszałam.
Fotel odwrócił się do mnie, a na nim siedział Austin. Był uśmiechnięty i promienny jak zawsze. Kochałam go za to: zawsze, w każdej sytuacji potrafił pozwolić sobie na uśmiech. Nie wiem czemu, ale właśnie tym sprawił, że stał się bliskim mojemu sercu.
I wtedy to poczułam. Ten ogień wrastający we mnie. Czułam to, co powinnam poczuć już dawno temu. Miałam ochotę przycisnąć go do siebie i bez tchu go pocałować. Miałam na to wielką ochotę. Być z nim szczęśliwa, wiedziałam, że muszę to kiedyś poczuć!
Ja kocham Austina!!! Chciałam to wykrzyczeć na głos, ale nie mogłam.
- Słuchaj, Austin... Ten dzień jest zwariowany i zdecydowanie za długi, więc ci wszystko opowiem..
Trochę to trwało, zanim doszłam do momentu opowieści o moim dzieciństwie listu, bo jeszcze te wszystkie wyjaśnienia moich byłych rodziców. Ale potem było trudniej, jak zaczęłam wspominać o liście od mojej matki. Zaczęłam płakać, jak skończyłam. Płakałam bardzo mocno, łzy leciały mi z oczu strumieniami. Byłam znowu przygnębiona, nie wiem, czy dałabym radę się pozbierać ponownie po takim liście.
Austin popatrzył się na mnie ze smutkiem w oczach i mnie przytulił. Szczerze to od razu jak wziął mnie w swoje ramiona, poczułam się lepiej. Oczywiście, czułam jeszcze tą pustkę pozostawioną po moich prawdziwych rodzicach. Ale nastrój powoli poprawiał się. Oparłam mu głowę na ramieniu i utuliłam się do niego.
Czułam, że chęć pocałowania Austina we mnie wciąż wzrasta. Jednak musiałam jeszcze to w sobie tłumić. Musiałam wyczekać i wypatrywać właściwy moment, ale coraz bardziej bolało mnie to, że na miłość trzeba zasłużyć.
Podniosłam głowę i spojrzałam prosto w oczy chłopaka.
- Austin...
- Co się stało, Ally? - zapytał mnie, znów przerażony.
- Spokojnie, nic mi się nie stało.. - odpowiedziałam.
Odetchnął z ulgą.
- Chodzi o to, że...po prostu..dziękuję, że jesteś przy mnie. Zawsze będę twoją cichą wielbicielką. No...może teraz nie aż tak cichą. - rzekłam do niego i pocałowałam go w usta.
Pocałunek był bardzo przyjemny. Nigdy nie czułam czegoś takiego. Połączenie desperackiego kroku z rozkoszną chwilą daje wielkie dzieło sztuki. Czułam w sobie, że ponownie zakwitła lilia w moim sercu, tym razem z imieniem Austin.
Chciałabym, żeby to się nigdy nie skończyło. To było piękne, miałam z nim zostać tak do końca życia.
Oderwaliśmy się od siebie po kilku minutach. Austin wyglądał na zadowolonego, bo uśmiechnął się do mnie tak jak ja do niego.
- Czyli jednak ci się podobałem? - zapytał mnie.
- Powiem szczerze: zastanawiałam się nad tobą dość długo. Ale dzisiaj to w końcu zrozumiałam, że ty wypełniasz moją pustkę. Ty jesteś moim Romeo, rozumiesz to?
Zawahał się.
- No pocałuj mnie! - powiedziałam.
Po kilku sekundach siedzieliśmy i się całowaliśmy.
***
Koniec.
Piąty rozdział na blogu to już jest coś :D
Mam nadzieję, że pomimo powrotu do szkoły (w moim przypadku do Hogwartu) będziecie tu wchodzić?
Poza tym liczba odwiedzin wskazuje na ponad 4500! Thanks <3
Kochani, mimo iż szkoła wpaja już nam do głowy wszystko oprócz wakacji, będę starał się tu pisać. Mam nadzieję, że przekroczę 5000 odwiedzin :D
Rozdział V
Spragniona wiedzy .
Biegłam przed siebie. Nie mogłam się zatrzymać, nie teraz, kiedy dowiedziałam się, że mam siostrę!
Nigdy nie byłam w domu Austina, tym bardziej chciało mi się biec. Musiałam zapomnieć już o całej sprawie z Dniem Dobroci dla Zwierząt. Teraz liczyła się pomoc przyjaciół...
Do domu Austina dotarłam po kilku minutach. Szybko nacisnęłam guziczek na drzwiach, który wywołał przez chwilę drażniący dźwięk. Słyszałam przez drzwi, jak ktoś mówi:
- Już idę!
Przez chwilę stałam w bezruchu, aż znowu usłyszałam dźwięk dzwonka. Jednak ja go nie naciskałam.
- Zaciął się.. - pomyślałam.
Nieprzyjemny odgłos dawał się we znaki moim uszom jak start wielkiego samolotu.
- Cholera, kto się próbuje tak dobić do naszego domu? - znów usłyszałam z drugiej strony drzwi.
Coś lekko chrząknęło w klamce i po chwili zobaczyłam niezadowoloną panią Moon.
- Dzień dobry pani, czy zastałam Austina? - zapytałam.
- Taak... - odpowiedziała lekko poirytowana. - Wejdź, proszę. - rzekła jeszcze i wpuściła mnie do domu.
Pierwszym pomieszczeniem, który napotkałam, był przedpokój. Znajdowała się tam gustowna szafa, pięknie rozsuwała się i zasuwała. Były tam ukryte zimowe ubrania i buty. Pochyliłam się i popatrzyłam na podłogę. Była pięknie wyrzeźbiona, jakby jakiś malarz twórca ją robił. Mimo swojego małego rozmiaru, z przedpokoju można było dojść do każdego innego pokoju w tym domu.
Gdy rozejrzałam się po wszystkich pomieszczeniach, doszłam do wniosku, że ten dom jest tylko dwa razy większy od mojego pokoju!
Ale nagle zobaczyłam...windę. Pani Moon pojawiła się znikąd i wcisnęła guzik obok windy. Po chwili otworzyły się drzwiczki i weszłam razem z panią Moon. Mama Austina wcisnęła guzik z cyfrą 2, wyszła z windy i powiedziała:
- Jak wyjdziesz z windy, obróć się w prawą stronę. Idź cały czas, aż nie zobaczysz czarnych opancerzonych drzwi. Wsuń ten bilecik (dała mi jakąś kartkę) do otworu i poczek...
Nie dosłyszałam co pani Moon mi mówiła, bo drzwi się zamknęły i ruszyłam do góry. Po jakiejś minucie w końcu się zatrzymałam i wyszłam z windy. Obróciłam się o dokładne 90 stopni w prawo i ruszyłam. Z początku wiedziałam, że muszę iść do Austina, ale teraz już mi się zupełnie nie chciało. Jednak doszłam do czarnych wskazanych mi drzwi i wsunęłam bilecik do otworu.
Przez chwilę nic się nie działo, ale po sekundzie usłyszałam:
- Witamy gościu. Proszę się rozgościć w pokoju panicza.
Pancerne drzwi się otworzyły, i weszłam do pokoju "panicza".
Po lewej stronie zobaczyłam kilka pięknych gitar. Jedna była czarna, widać, że elektryczna. Oceniłam jej stan na wręcz idealny, mogłabym na niej grać godzinami. Ale zobaczyłam też piękną brązową.
- Zwyczajna, brązowa gitara...A tyle w życiu potrafi zmienić. Jak ja kocham takie sprzęty.
- Nie tylko ty... - usłyszałam.
Fotel odwrócił się do mnie, a na nim siedział Austin. Był uśmiechnięty i promienny jak zawsze. Kochałam go za to: zawsze, w każdej sytuacji potrafił pozwolić sobie na uśmiech. Nie wiem czemu, ale właśnie tym sprawił, że stał się bliskim mojemu sercu.
I wtedy to poczułam. Ten ogień wrastający we mnie. Czułam to, co powinnam poczuć już dawno temu. Miałam ochotę przycisnąć go do siebie i bez tchu go pocałować. Miałam na to wielką ochotę. Być z nim szczęśliwa, wiedziałam, że muszę to kiedyś poczuć!
Ja kocham Austina!!! Chciałam to wykrzyczeć na głos, ale nie mogłam.
- Słuchaj, Austin... Ten dzień jest zwariowany i zdecydowanie za długi, więc ci wszystko opowiem..
Trochę to trwało, zanim doszłam do momentu opowieści o moim dzieciństwie listu, bo jeszcze te wszystkie wyjaśnienia moich byłych rodziców. Ale potem było trudniej, jak zaczęłam wspominać o liście od mojej matki. Zaczęłam płakać, jak skończyłam. Płakałam bardzo mocno, łzy leciały mi z oczu strumieniami. Byłam znowu przygnębiona, nie wiem, czy dałabym radę się pozbierać ponownie po takim liście.
Austin popatrzył się na mnie ze smutkiem w oczach i mnie przytulił. Szczerze to od razu jak wziął mnie w swoje ramiona, poczułam się lepiej. Oczywiście, czułam jeszcze tą pustkę pozostawioną po moich prawdziwych rodzicach. Ale nastrój powoli poprawiał się. Oparłam mu głowę na ramieniu i utuliłam się do niego.
Czułam, że chęć pocałowania Austina we mnie wciąż wzrasta. Jednak musiałam jeszcze to w sobie tłumić. Musiałam wyczekać i wypatrywać właściwy moment, ale coraz bardziej bolało mnie to, że na miłość trzeba zasłużyć.
Podniosłam głowę i spojrzałam prosto w oczy chłopaka.
- Austin...
- Co się stało, Ally? - zapytał mnie, znów przerażony.
- Spokojnie, nic mi się nie stało.. - odpowiedziałam.
Odetchnął z ulgą.
- Chodzi o to, że...po prostu..dziękuję, że jesteś przy mnie. Zawsze będę twoją cichą wielbicielką. No...może teraz nie aż tak cichą. - rzekłam do niego i pocałowałam go w usta.
Pocałunek był bardzo przyjemny. Nigdy nie czułam czegoś takiego. Połączenie desperackiego kroku z rozkoszną chwilą daje wielkie dzieło sztuki. Czułam w sobie, że ponownie zakwitła lilia w moim sercu, tym razem z imieniem Austin.
Chciałabym, żeby to się nigdy nie skończyło. To było piękne, miałam z nim zostać tak do końca życia.
Oderwaliśmy się od siebie po kilku minutach. Austin wyglądał na zadowolonego, bo uśmiechnął się do mnie tak jak ja do niego.
- Czyli jednak ci się podobałem? - zapytał mnie.
- Powiem szczerze: zastanawiałam się nad tobą dość długo. Ale dzisiaj to w końcu zrozumiałam, że ty wypełniasz moją pustkę. Ty jesteś moim Romeo, rozumiesz to?
Zawahał się.
- No pocałuj mnie! - powiedziałam.
Po kilku sekundach siedzieliśmy i się całowaliśmy.
***
Koniec.
sobota, 24 sierpnia 2013
Rozdział IV
Rozdział IV już jest w waszych rękach!
Kochani, mała prośba. Obserwujcie, polecajcie bloga innym Ausllymaniakom, by też tego bloga czytali! Nie piszę dla siebie. Piszę dla was!
Stworzyłem na Facebooku FANPAGE bloga. Oto link do niego ;)
Zapraszam na kolejną dawkę energii z A&A!
Rozdział IV
Prawda
- Ally Dawson...
Czekałam na odpowiedź.
...
- Nie jesteś NASZĄ CÓRKĄ.
Rozdział IV
Prawda
- Ally Dawson...
Czekałam na odpowiedź.
...
- Nie jesteś NASZĄ CÓRKĄ.
***
- Nie jesteś NASZĄ CÓRKĄ.
Stałam w bezruchu. Nie mogłam uwierzyć, w to co usłyszałam.
Zaraz, zaraz! Odkryłam, o co chodzi!
- Hahahah, dobry żart, mamo! Świetnie tato! Przecież wiem, że zawsze w urodziny robicie mi żarty! Myślisz, że czemu afrykańskie zwierzę chciało mnie zawieźć do Egiptu? I to jak miałam osiem lat!
- Słoneczko, ten wielbłąd chciał się tylko zaprzyjaźnić...
- A skończyło się na tym, że trafił mnie swoją nogą w kostkę!
- Ally, musiałaś wiedzieć!
- No dobra, rozumiem, ale czemu akurat w urodziny?
- Bo od razu umówiliśmy się z mamą, że dowiesz się na siedemnaste urodziny!
Byłam zrozpaczona. Ci ludzie wychowywali mnie przez 17 lat, i teraz się okazuje, że nie są moimi rodzicami, za których się uważają! Nie wiem, co w tej chwili muszę zrobić.
- Jeszcze jedno pytanie: Jak to się stało, że wylądowałam u was?
Moi przybrani rodzice głęboko westchnęli.
- Na prawdę mam ci to opowiadać? - zapytał były ojciec.
- Tak, jestem tego pewna. - odpowiedziałam.
Penny (moja przybrana matka) już wzdychała.
- Twoi rodzice byli z nami bardzo zaprzyjaźnieni. Znaliśmy się od przedszkola. Twój tato został prawnikiem, mama zaś była cukiernikiem. Zawsze pomagali nam w kłopotach. I wtedy, oznajmili nam, że Lilianna jest w ciąży...
- Lilianna? Moja matka miała na imię Lilianna?
- Tak! - potwierdziła Penny. - Zawsze mówiliśmy do niej Lily, gdy była w dobrym humorze. A gdy była wściekła, twój ojciec mówił do niej pełnym imieniem: Lilianno Emmo Annabeth! Wtedy twoja mama uśmiechała się na okrągło! Ahh, ta Lily - wspomniała kobieta, na chwilę zapominając o niezręcznej sytuacji. - No, ale przejdźmy do faktów. Dokładnie 17 lat temu zobaczyliśmy cię po raz pierwszy w szpitalu. Wtedy tylko krzyczałaś, ale już czuliśmy w tym szlochu rytm. Po 3 miesiącach znowu cię spotkaliśmy: byłaś już grzeczną dziewczynką, chociaż to wcale nie oznacza, że nie darłaś się przy pierwszej lepszej okazji.
Nie wiem czemu, ale zachichotałam.
- Rozumieliśmy już twoje słowa, jak u-u, albo um-um. Wtedy zawsze brałaś do rąk dużą łyżkę i śpiewałaś w swoim języku. To było na prawdę urocze!
Uśmiechnęłam się.
- Ale przejdźmy do tej gorszej części opowieści. - dodał Lester (imię mojego przybranego ojca). - Dokładnie w twoje pierwsze urodziny stało się coś strasznego. Razem z twoimi rodzicami zorganizowaliśmy przyjęcie-niespodziankę. Lilianna i twój ojciec, Daniel (Mój ojciec ma na imię Daniel! - pomyślałam.) wyjechali ze swojego domu, by przyjechać na miejsce twych urodzin. Do hotelika, w którym urządzone było przyjęcie, prowadziła stroma, wąska droga. Z obu stron widać było ciągnącą się przepaść (Co to za hotel z przepaścią ja się pytam!). Daniel jechał jak zawsze ostrożnie. Jednak na ostatnim zakręcie źle zahamował. Auto wjechało w ceglany murek, który się rozbił. Razem z tobą, z tyłu siedziała matka. Gdy zauważyli, że zbliżają się do przepaści, Lily powiedziała do ciebie: - Kocham cię, pamiętaj o mnie. Pięć metrów dzieliło samochód od urwiska. Jak zawsze co chwilę otwierałaś szyby i zamykałaś. Lily wzięła ciebie razem z fotelikiem i wyrzuciła cię przez okno. Gdyby nie fotelik, również byś nie przeżyła...
- Czyli moi rodzice nie żyją? - zapytałam.
- Tak. W ostatniej chwili Lily cię wyratowała. Hamulce się zepsuły, a oni jechali dalej. Gdy dwa przednie koła nie dotykały już ziemi, twoi rodzice krzyknęli do ciebie: - Żegnaj, córeczko! - krzyknął mój przybrany tato. - Spadli w głąb przepaści.
Penny pochrząkiwała i szlochała jak szalona. W oku Lestera zakręciła się łza. Zamyśliłam się. Chronili mnie przez 16 lat. Postanowiłam. Może już moimi rodzicami nie są, ale zawsze będą moją rodziną.
- Gdy znaleźliśmy cię tam, w swoim foteliku, strasznie płakałaś. Lament wypływał z twojego serca, niczym niedobrze zrobiona tama.
Zaadoptowaliśmy cię bardzo szybko. Zostałaś naszą córką.
Szczerze miałam ochotę się iść powiesić. Ale te wszystkie tłumaczenia zmieniły moje myśli i teorie o ludziach. O Tych ludziach, który kocham.
- No i co ja mam wam powiedzieć? - ponownie weszłam w głębię siebie. - Słuchaj Penny, słuchaj Lester.
- Od teraz mów do nas: wujku i ciociu, dobrze? - poprosiła Penny.
- Dobrze, Pe....ciociu - szybko się poprawiłam. - Bardzo wam dziękuję za powiedzenie mi całej prawdy. Zawsze będziecie w rodzinie - rzekłam i przytuliłam ich.
- Właściwie to nie cała prawda. Ale ktoś..zrobił to świetnie w tej kopercie - powiedział wujek i wskazał na małą kopertę leżącą na fortepianie.
Zawahałam się odwrócić od mojej rodziny i otworzyć kopertę.
- No dalej, otwórz! - przykazała Penny.
Powoli odwróciłam się w stronę fortepianu i wzięłam do rąk małą, płaską paczuszkę.
- Wujku, ciociu, możecie mi wytłumaczyć, co to...
Nie dokończyłam zdania. Odwróciłam się w stronę drzwi. Nikogo tam nie było.
Powoli przesunęłam wzrok z szyb drzwiowych na kopertę. Na prawdę przerażający był tytuł. "Coś, co może zniszczy ci życie". Cokolwiek to było, zaadresowane było do Annabeth Jenks.
Powinnam to czytać? - zapytałam siebie.
W końcu moja ciekawość zwyciężyła i otworzyłam kopertę. W środku był list, również z dość dziwnym nagłówkiem: "Śmierć przeżyłaś, życiem męczyłaś".
- Dobra, coraz dziwniejsze te listy przysyłają! - powiedziałam.
Zaadresowany ponownie do Annabeth Jenks.
W końcu otworzyłam list. Było tam kilkanaście zdań napisane pięknym pismem, jakiego nie widziałam od lat.
- Ciekawość pierwszym stopniem do piekła, jak powiadają - rzekłam i zaczęłam czytać:
- Kochana Annabeth, nie wiem, czy jeszcze przeczytasz ten list. Ten list piszę ja: twoja matka. Napisałam ten list, zanim wyjechaliśmy na twoje urodzinowe przyjęcie. Wiedziałam, że zginiemy, i że ty musisz przetrwać. Teraz pewnie jesteś pod opieką państwa Dawsonów, i pewnie nazywasz się Ally. Tak, wiem to stąd, że Penny mówiła zawsze, że jej córka miałaby na imię Ally. Ale nie myl się: masz na imię Annabeth! I jak już przeczytałaś nazwisko napisane na kopercie, wiesz, że jesteś z rodu Jenks'ów. Kochanie, chciałam pobyć jeszcze z tobą, zanim przejdę na tamten świat. Przywiązałam ten liścik do twojego fotelika, przed jazdą na urodziny. Zawsze miałaś talent do śpiewania; wyciągałaś łyżkę z szufladki i występowałaś przed nami. Bardzo mi tego brakuję. Za kilkanaście, może kilkadzieścia lat znajdziesz sobie chłopaka i będziesz razem z nim wychowywać swoje dzieci.
To już pewnie nasze ostatnie spotkanie. Mam ci jeszcze do uświadomienia jedną sprawę: Masz siostrę...bliźniaczkę. Nazywa się Emma Jenks, i urodziła się siedem minut i siedem sekund po tobie. Proszę, znajdź ją i korzystajcie z życia. Wiem, jak to jest, czas szybko leci, zwłaszcza w życiu.
Do widzenia, Annabeth.
- Nie jesteś NASZĄ CÓRKĄ.
Stałam w bezruchu. Nie mogłam uwierzyć, w to co usłyszałam.
Zaraz, zaraz! Odkryłam, o co chodzi!
- Hahahah, dobry żart, mamo! Świetnie tato! Przecież wiem, że zawsze w urodziny robicie mi żarty! Myślisz, że czemu afrykańskie zwierzę chciało mnie zawieźć do Egiptu? I to jak miałam osiem lat!
- Słoneczko, ten wielbłąd chciał się tylko zaprzyjaźnić...
- A skończyło się na tym, że trafił mnie swoją nogą w kostkę!
- Ally, musiałaś wiedzieć!
- No dobra, rozumiem, ale czemu akurat w urodziny?
- Bo od razu umówiliśmy się z mamą, że dowiesz się na siedemnaste urodziny!
Byłam zrozpaczona. Ci ludzie wychowywali mnie przez 17 lat, i teraz się okazuje, że nie są moimi rodzicami, za których się uważają! Nie wiem, co w tej chwili muszę zrobić.
- Jeszcze jedno pytanie: Jak to się stało, że wylądowałam u was?
Moi przybrani rodzice głęboko westchnęli.
- Na prawdę mam ci to opowiadać? - zapytał były ojciec.
- Tak, jestem tego pewna. - odpowiedziałam.
Penny (moja przybrana matka) już wzdychała.
- Twoi rodzice byli z nami bardzo zaprzyjaźnieni. Znaliśmy się od przedszkola. Twój tato został prawnikiem, mama zaś była cukiernikiem. Zawsze pomagali nam w kłopotach. I wtedy, oznajmili nam, że Lilianna jest w ciąży...
- Lilianna? Moja matka miała na imię Lilianna?
- Tak! - potwierdziła Penny. - Zawsze mówiliśmy do niej Lily, gdy była w dobrym humorze. A gdy była wściekła, twój ojciec mówił do niej pełnym imieniem: Lilianno Emmo Annabeth! Wtedy twoja mama uśmiechała się na okrągło! Ahh, ta Lily - wspomniała kobieta, na chwilę zapominając o niezręcznej sytuacji. - No, ale przejdźmy do faktów. Dokładnie 17 lat temu zobaczyliśmy cię po raz pierwszy w szpitalu. Wtedy tylko krzyczałaś, ale już czuliśmy w tym szlochu rytm. Po 3 miesiącach znowu cię spotkaliśmy: byłaś już grzeczną dziewczynką, chociaż to wcale nie oznacza, że nie darłaś się przy pierwszej lepszej okazji.
Nie wiem czemu, ale zachichotałam.
- Rozumieliśmy już twoje słowa, jak u-u, albo um-um. Wtedy zawsze brałaś do rąk dużą łyżkę i śpiewałaś w swoim języku. To było na prawdę urocze!
Uśmiechnęłam się.
- Ale przejdźmy do tej gorszej części opowieści. - dodał Lester (imię mojego przybranego ojca). - Dokładnie w twoje pierwsze urodziny stało się coś strasznego. Razem z twoimi rodzicami zorganizowaliśmy przyjęcie-niespodziankę. Lilianna i twój ojciec, Daniel (Mój ojciec ma na imię Daniel! - pomyślałam.) wyjechali ze swojego domu, by przyjechać na miejsce twych urodzin. Do hotelika, w którym urządzone było przyjęcie, prowadziła stroma, wąska droga. Z obu stron widać było ciągnącą się przepaść (Co to za hotel z przepaścią ja się pytam!). Daniel jechał jak zawsze ostrożnie. Jednak na ostatnim zakręcie źle zahamował. Auto wjechało w ceglany murek, który się rozbił. Razem z tobą, z tyłu siedziała matka. Gdy zauważyli, że zbliżają się do przepaści, Lily powiedziała do ciebie: - Kocham cię, pamiętaj o mnie. Pięć metrów dzieliło samochód od urwiska. Jak zawsze co chwilę otwierałaś szyby i zamykałaś. Lily wzięła ciebie razem z fotelikiem i wyrzuciła cię przez okno. Gdyby nie fotelik, również byś nie przeżyła...
- Czyli moi rodzice nie żyją? - zapytałam.
- Tak. W ostatniej chwili Lily cię wyratowała. Hamulce się zepsuły, a oni jechali dalej. Gdy dwa przednie koła nie dotykały już ziemi, twoi rodzice krzyknęli do ciebie: - Żegnaj, córeczko! - krzyknął mój przybrany tato. - Spadli w głąb przepaści.
Penny pochrząkiwała i szlochała jak szalona. W oku Lestera zakręciła się łza. Zamyśliłam się. Chronili mnie przez 16 lat. Postanowiłam. Może już moimi rodzicami nie są, ale zawsze będą moją rodziną.
- Gdy znaleźliśmy cię tam, w swoim foteliku, strasznie płakałaś. Lament wypływał z twojego serca, niczym niedobrze zrobiona tama.
Zaadoptowaliśmy cię bardzo szybko. Zostałaś naszą córką.
Szczerze miałam ochotę się iść powiesić. Ale te wszystkie tłumaczenia zmieniły moje myśli i teorie o ludziach. O Tych ludziach, który kocham.
- No i co ja mam wam powiedzieć? - ponownie weszłam w głębię siebie. - Słuchaj Penny, słuchaj Lester.
- Od teraz mów do nas: wujku i ciociu, dobrze? - poprosiła Penny.
- Dobrze, Pe....ciociu - szybko się poprawiłam. - Bardzo wam dziękuję za powiedzenie mi całej prawdy. Zawsze będziecie w rodzinie - rzekłam i przytuliłam ich.
- Właściwie to nie cała prawda. Ale ktoś..zrobił to świetnie w tej kopercie - powiedział wujek i wskazał na małą kopertę leżącą na fortepianie.
Zawahałam się odwrócić od mojej rodziny i otworzyć kopertę.
- No dalej, otwórz! - przykazała Penny.
Powoli odwróciłam się w stronę fortepianu i wzięłam do rąk małą, płaską paczuszkę.
- Wujku, ciociu, możecie mi wytłumaczyć, co to...
Nie dokończyłam zdania. Odwróciłam się w stronę drzwi. Nikogo tam nie było.
Powoli przesunęłam wzrok z szyb drzwiowych na kopertę. Na prawdę przerażający był tytuł. "Coś, co może zniszczy ci życie". Cokolwiek to było, zaadresowane było do Annabeth Jenks.
Powinnam to czytać? - zapytałam siebie.
W końcu moja ciekawość zwyciężyła i otworzyłam kopertę. W środku był list, również z dość dziwnym nagłówkiem: "Śmierć przeżyłaś, życiem męczyłaś".
- Dobra, coraz dziwniejsze te listy przysyłają! - powiedziałam.
Zaadresowany ponownie do Annabeth Jenks.
W końcu otworzyłam list. Było tam kilkanaście zdań napisane pięknym pismem, jakiego nie widziałam od lat.
- Ciekawość pierwszym stopniem do piekła, jak powiadają - rzekłam i zaczęłam czytać:
- Kochana Annabeth, nie wiem, czy jeszcze przeczytasz ten list. Ten list piszę ja: twoja matka. Napisałam ten list, zanim wyjechaliśmy na twoje urodzinowe przyjęcie. Wiedziałam, że zginiemy, i że ty musisz przetrwać. Teraz pewnie jesteś pod opieką państwa Dawsonów, i pewnie nazywasz się Ally. Tak, wiem to stąd, że Penny mówiła zawsze, że jej córka miałaby na imię Ally. Ale nie myl się: masz na imię Annabeth! I jak już przeczytałaś nazwisko napisane na kopercie, wiesz, że jesteś z rodu Jenks'ów. Kochanie, chciałam pobyć jeszcze z tobą, zanim przejdę na tamten świat. Przywiązałam ten liścik do twojego fotelika, przed jazdą na urodziny. Zawsze miałaś talent do śpiewania; wyciągałaś łyżkę z szufladki i występowałaś przed nami. Bardzo mi tego brakuję. Za kilkanaście, może kilkadzieścia lat znajdziesz sobie chłopaka i będziesz razem z nim wychowywać swoje dzieci.
To już pewnie nasze ostatnie spotkanie. Mam ci jeszcze do uświadomienia jedną sprawę: Masz siostrę...bliźniaczkę. Nazywa się Emma Jenks, i urodziła się siedem minut i siedem sekund po tobie. Proszę, znajdź ją i korzystajcie z życia. Wiem, jak to jest, czas szybko leci, zwłaszcza w życiu.
Do widzenia, Annabeth.
Twoja mama, Lilianna Emma Annabeth
"Korzystaj z życia!"
Długo stałam nad kartką, wpatrując się w pięknie napisane słowa.
Po pięciu minutach ocknęłam się. Moja pierwsza emocja po przeczytaniu listu...
- Mam SIOSTRĘ?
Koniec.
***
Zostawcie ślad w komentarzu, pls <3
czwartek, 22 sierpnia 2013
Rozdział III
No i wróciłem!
Przepraszam za dłuuuugą nieobecność, ale te wakacje, a potem jeszcze wesele wujka :d
Jestem z tego rozdziału dumny, więc zostawić ślad w komentarzu proszę!
W tym rozdziale zaczyna się wielka tajemnica, która wychodzi na jaw.
Przepraszam za dłuuuugą nieobecność, ale te wakacje, a potem jeszcze wesele wujka :d
Jestem z tego rozdziału dumny, więc zostawić ślad w komentarzu proszę!
W tym rozdziale zaczyna się wielka tajemnica, która wychodzi na jaw.
- Nie pora na gadaninę o delfinach. PODOBA MI SIĘ ALLY, ROZUMIESZ?
- Że co, słucham?
Odwróciłem się z Dezem, i zobaczyłem Ally, czekającą na wyjaśnienia.
- No mów!
***
- Słuchaj, Ally... - chciałem wszystko wytłumaczyć, ale język plątał mi się i w jedną, i w drugą stronę, że z całego zdania wyszło badziewie.
- Chodzi o to, że dziś jest Dzień Dobroci dla Zwierząt i... - wyjaśnił niepotrzebnie Dez.
- Że co? Jaki dzień dobroci dla zwierząt! Co to ma być?! - zapytała zniecierpliwiona dziewczyna. Piękny uśmiech przerodził się w piekielną "żądzę mordu".
- Dez! Przecież nie ma żadnego dnia dobroci dla zwierząt! - mruknąłem do niego.
- No a co zapisałeś sobie rok temu w kalendarzyku? - zapytał Dez i wyjął mój notes. Odpiął zasuwkę i przewrócił na dzisiejszy dzień. - O, tutaj! - powiedział i pokazał mi oraz Ally. Zamiast pustej kartki zauważyłem moje pismo "Dzień Dobroci dla Zwierząt".
- AUSTIN!!!
Widać było, że Ally zaraz wybuchnie.
- Wiesz, o co chodziło? Że podoba mi się...w tobie to, że nigdy się nie poddajesz - powiedziałem niepewnie i położyłem rękę na jej ramieniu.
- I mówisz mi to akurat wtedy, gdy przed chwilą dowiedziałam się, że dziś jest Dzień Dobroci dla Zwierząt? Przegiąłeś...Tak, to prawda, jestem ssakiem. Ale przecież każdy człowiek jest nim. Zawiodłeś mnie zdecydowanie . - rzekła Ally smutno i odwróciła się na pięcie, wyraźnie zawiedziona.
- I coś ty wymyślił, idioto! - krzyknąłem do Dezmonda.
- Przynajmniej lepiej wyszło, gdybyś powiedział jej całą prawdę! Żal mi cię, Austin. I kto tutaj jest idiotą! - ryknął na mnie i obrócił się na pięcie zupełnie jak Ally.
Zostałem sam w pokoju. SAM .
Oczami ALLY
***
Austin powiedział mi, że podoba mu się we mnie to, że nigdy się nie poddaję. Byłoby to bardzo miłe, może nawet postrzegałabym go bardziej niż jako przyjaciela, ale żeby mi powiedział to w dniu Dobroci dla Zwierząt?
Ostro przegiął...oj ostro!!
Ale szczerze...lepsze te słowa, niż rachunek za nowy telefon u Dallasa...
A jak już mowa o Dallasie, zaprosił mnie! Do kina ;)
Poszliśmy na komedię romantyczną Miami's Love. Oglądaliśmy go razem, świetnie nam poszło . Ale w końcu, on przysunął się do mnie, ja do niego, i...pocałował mnie. Na początku nie przypominał w ogóle TEGO PIERWSZEGO, jak to opisywali w gazecie MY FIRST BOYFRIEND. Ale potem poczułam ten ogień, który rozpalał w nas, jakby w moim sercu zakwitły lilie wodne, mieliśmy łączącą więź, która zawiązała się na supeł nie do rozplątania. Nie wiem czy minęło pięć sekund czy cała noc, ale w końcu oderwaliśmy się od siebie. Siedziałam przez chwilę w osłupieniu, zupełnie jak on. Razem się roześmialiśmy, wtedy jakaś baba z tyłu kopnęła w nasze siedzenia i wyszeptała:
- Idioci, może byście się przymknęli! Zaraz Teodozja pozna swoich biologicznych rodziców! To wzruszający moment!!
Po chwili wszystkie panie na sali głośno szlochały i wyciągały chusteczki do płakania.
- Może chodźmy już stąd.. - zaproponowałam Dallasowi.
- Zgodzę się stuprocentowo! - odpowiedział.
Wchodzimy po schodach do wyjścia, Dallas już wyszedł. Nagle coś sobie przypomniałam.
- Dallas, poczekaj, zostawiłam torebkę! - krzyknęłam. Wtedy trzy panie krzyknęły:
- Ciszej!!
Podeszłam do mojego miejsca, ale niczego na nim nie było.
NIE MA TOREBKI!
Wychodzę szybko z kina, wypatruję oczami Dallasa, jednak jego nie ma!
- CHOLERA!!
Miałam tam swój NOWY, kosztujący prawie 500 zł telefon i jedyną, czerwoną szminkę. Fajnie :d
Oczami AUSTINA
***
Faktycznie, trochę przesadziłem.
Ale co miałem powiedzieć? Że bujam się w niej od ponad tygodnia? Raczej nie...
Ale przynajmniej prawda nie wyszła na jaw.
Mam już dość tej całej sytuacji. Co ja mam jej powiedzieć?
Do tego ten idiota Dez nazwał mnie idiotą, i odwołał to, że powiedziałem na niego idiota... Trochę ponaginane .
W każdym razie mam dość!
Oczami Ally
***
Świetnie, chyba nie może być jeszcze gorzej. Najpierw rozwalony telefon, potem 500 zł z mojego portfela wyleciało niczym deszcz z chmur. Potem pocałunek w kinie (chociaż nie, to było świetne <3), a teraz kradzież torebki! Pewnie Dallas ją ukradł, przecież siedział po mojej prawej stronie, a przechodził lewą stroną!
Po prostu ekstra! Idę do Sonic Booma, mam zamiar leżeć w łóżku przez cały czas!
Zauważyłam mojego "chłopaka" przy budce ze swoimi komórkami. Wściekłość gotowała się we mnie, gdy zobaczyłam swoją skórzaną małą torebkę.
Podeszłam bliżej, akurat chłopak mnie nie widział, szukał coś na samym dole budki, widocznie jeden z telefonów wpadł mu tam. Prześlizgnęłam się zwinnie do niego, wzięłam torebkę i trzasnęłam nią twarz Dallasa (a trochę ważyła XD)!
- Ty mendo, jak śmiałeś mnie pocałować i po minucie ukraść torebkę? Jesteś ewidentnym idiotą i kłamcą. Skur.... ty!(CENZURA) - krzyknęłam na niego i kopnęłam go tak, że wylądował w doniczce pełnej ziemi. Szybko pobiegłam do domu, bacznie obserwując, czy jakiś człowiek widział mnie bijącą Dallasa. Z drugiej strony myślałam o moim zachowaniu. Takiego okropnego słowa użyłam! To już nie jest ta sama, stara Ally. Mam już dość. Do tego jutro mam urodziny. Muszę poprawić swój nastrój i zachowanie jak najszybciej...
Pomimo późnej pory, Sonic Boom na szczęście był otwarty. Weszłam szybko do środka i ściągnęłam kurtkę. Już w kinie postanowiłam po powrocie do domu iść do łóżka, ale pomyślałam, że odrobina muzyki na koniec dnia nie zaszkodzi. Przysiadłam przy fortepianie, i zaczęłam komponować. Na początku były to tylko pojedyncze dźwięki, jednak z czasem dałam z siebie wszystko i już grałam całą piosenkę. Grałam i grałam. Aż w końcu, zmęczona uporami tworzenia kolejnej piosenki, zasnęłam.
***
Obudziłam się dopiero o dziesiątej, przynajmniej tak wskazywał zegar. Odwróciłam się od mojego ukochanego instrumentu, i zobaczyłam..mamę.
"MOJA MAMA PRZYJECHAŁA DO DOMU! DZIĘKUJĘ CI, BOŻE!" - pomyślałam i wtuliłam się w kobietę.
- Wszystkiego najlepszego. Cór...eczko - przełknęła.
- Mamo, co się stało? - zapytałam.
Przez kilka sekund wszędzie panoszyła się głucha mgła. Bezdźwiękowną ciszę przerwał mój tatulek.
- Wszystkiego najlepszego, cór...ciu - powiedział.
- Co się z wami dzieje, wilkołaki was ukąsiły, czy wy na mózg padliście? - krzyknęłam.
- Słuchaj, Ally... - zaczęła mama. - Jest pewna sprawa, która odmieni twoje życie.
Zaczynałam się martwić.
- Ale pozytywnie czy negatywnie? - zapytałam.
- Niestety negatywnie. - dokończył tata. - To jest bardzo ważny powód, czemu musimy się rozstać.
- Rozstać? Powód? Co tu jest grane? - krzyknęłam. Do niepokoju doszła wściekłość i niepewność.
- Ally Dawson...
Czekałam na odpowiedź.
...
- Nie jesteś NASZĄ CÓRKĄ.
Koniec.
***
***
- Słuchaj, Ally... - chciałem wszystko wytłumaczyć, ale język plątał mi się i w jedną, i w drugą stronę, że z całego zdania wyszło badziewie.
- Chodzi o to, że dziś jest Dzień Dobroci dla Zwierząt i... - wyjaśnił niepotrzebnie Dez.
- Że co? Jaki dzień dobroci dla zwierząt! Co to ma być?! - zapytała zniecierpliwiona dziewczyna. Piękny uśmiech przerodził się w piekielną "żądzę mordu".
- Dez! Przecież nie ma żadnego dnia dobroci dla zwierząt! - mruknąłem do niego.
- No a co zapisałeś sobie rok temu w kalendarzyku? - zapytał Dez i wyjął mój notes. Odpiął zasuwkę i przewrócił na dzisiejszy dzień. - O, tutaj! - powiedział i pokazał mi oraz Ally. Zamiast pustej kartki zauważyłem moje pismo "Dzień Dobroci dla Zwierząt".
- AUSTIN!!!
Widać było, że Ally zaraz wybuchnie.
- Wiesz, o co chodziło? Że podoba mi się...w tobie to, że nigdy się nie poddajesz - powiedziałem niepewnie i położyłem rękę na jej ramieniu.
- I mówisz mi to akurat wtedy, gdy przed chwilą dowiedziałam się, że dziś jest Dzień Dobroci dla Zwierząt? Przegiąłeś...Tak, to prawda, jestem ssakiem. Ale przecież każdy człowiek jest nim. Zawiodłeś mnie zdecydowanie . - rzekła Ally smutno i odwróciła się na pięcie, wyraźnie zawiedziona.
- I coś ty wymyślił, idioto! - krzyknąłem do Dezmonda.
- Przynajmniej lepiej wyszło, gdybyś powiedział jej całą prawdę! Żal mi cię, Austin. I kto tutaj jest idiotą! - ryknął na mnie i obrócił się na pięcie zupełnie jak Ally.
Zostałem sam w pokoju. SAM .
Oczami ALLY
***
Austin powiedział mi, że podoba mu się we mnie to, że nigdy się nie poddaję. Byłoby to bardzo miłe, może nawet postrzegałabym go bardziej niż jako przyjaciela, ale żeby mi powiedział to w dniu Dobroci dla Zwierząt?
Ostro przegiął...oj ostro!!
Ale szczerze...lepsze te słowa, niż rachunek za nowy telefon u Dallasa...
A jak już mowa o Dallasie, zaprosił mnie! Do kina ;)
Poszliśmy na komedię romantyczną Miami's Love. Oglądaliśmy go razem, świetnie nam poszło . Ale w końcu, on przysunął się do mnie, ja do niego, i...pocałował mnie. Na początku nie przypominał w ogóle TEGO PIERWSZEGO, jak to opisywali w gazecie MY FIRST BOYFRIEND. Ale potem poczułam ten ogień, który rozpalał w nas, jakby w moim sercu zakwitły lilie wodne, mieliśmy łączącą więź, która zawiązała się na supeł nie do rozplątania. Nie wiem czy minęło pięć sekund czy cała noc, ale w końcu oderwaliśmy się od siebie. Siedziałam przez chwilę w osłupieniu, zupełnie jak on. Razem się roześmialiśmy, wtedy jakaś baba z tyłu kopnęła w nasze siedzenia i wyszeptała:
- Idioci, może byście się przymknęli! Zaraz Teodozja pozna swoich biologicznych rodziców! To wzruszający moment!!
Po chwili wszystkie panie na sali głośno szlochały i wyciągały chusteczki do płakania.
- Może chodźmy już stąd.. - zaproponowałam Dallasowi.
- Zgodzę się stuprocentowo! - odpowiedział.
Wchodzimy po schodach do wyjścia, Dallas już wyszedł. Nagle coś sobie przypomniałam.
- Dallas, poczekaj, zostawiłam torebkę! - krzyknęłam. Wtedy trzy panie krzyknęły:
- Ciszej!!
Podeszłam do mojego miejsca, ale niczego na nim nie było.
NIE MA TOREBKI!
Wychodzę szybko z kina, wypatruję oczami Dallasa, jednak jego nie ma!
- CHOLERA!!
Miałam tam swój NOWY, kosztujący prawie 500 zł telefon i jedyną, czerwoną szminkę. Fajnie :d
Oczami AUSTINA
***
Faktycznie, trochę przesadziłem.
Ale co miałem powiedzieć? Że bujam się w niej od ponad tygodnia? Raczej nie...
Ale przynajmniej prawda nie wyszła na jaw.
Mam już dość tej całej sytuacji. Co ja mam jej powiedzieć?
Do tego ten idiota Dez nazwał mnie idiotą, i odwołał to, że powiedziałem na niego idiota... Trochę ponaginane .
W każdym razie mam dość!
Oczami Ally
***
Świetnie, chyba nie może być jeszcze gorzej. Najpierw rozwalony telefon, potem 500 zł z mojego portfela wyleciało niczym deszcz z chmur. Potem pocałunek w kinie (chociaż nie, to było świetne <3), a teraz kradzież torebki! Pewnie Dallas ją ukradł, przecież siedział po mojej prawej stronie, a przechodził lewą stroną!
Po prostu ekstra! Idę do Sonic Booma, mam zamiar leżeć w łóżku przez cały czas!
Zauważyłam mojego "chłopaka" przy budce ze swoimi komórkami. Wściekłość gotowała się we mnie, gdy zobaczyłam swoją skórzaną małą torebkę.
Podeszłam bliżej, akurat chłopak mnie nie widział, szukał coś na samym dole budki, widocznie jeden z telefonów wpadł mu tam. Prześlizgnęłam się zwinnie do niego, wzięłam torebkę i trzasnęłam nią twarz Dallasa (a trochę ważyła XD)!
- Ty mendo, jak śmiałeś mnie pocałować i po minucie ukraść torebkę? Jesteś ewidentnym idiotą i kłamcą. Skur.... ty!(CENZURA) - krzyknęłam na niego i kopnęłam go tak, że wylądował w doniczce pełnej ziemi. Szybko pobiegłam do domu, bacznie obserwując, czy jakiś człowiek widział mnie bijącą Dallasa. Z drugiej strony myślałam o moim zachowaniu. Takiego okropnego słowa użyłam! To już nie jest ta sama, stara Ally. Mam już dość. Do tego jutro mam urodziny. Muszę poprawić swój nastrój i zachowanie jak najszybciej...
Pomimo późnej pory, Sonic Boom na szczęście był otwarty. Weszłam szybko do środka i ściągnęłam kurtkę. Już w kinie postanowiłam po powrocie do domu iść do łóżka, ale pomyślałam, że odrobina muzyki na koniec dnia nie zaszkodzi. Przysiadłam przy fortepianie, i zaczęłam komponować. Na początku były to tylko pojedyncze dźwięki, jednak z czasem dałam z siebie wszystko i już grałam całą piosenkę. Grałam i grałam. Aż w końcu, zmęczona uporami tworzenia kolejnej piosenki, zasnęłam.
***
Obudziłam się dopiero o dziesiątej, przynajmniej tak wskazywał zegar. Odwróciłam się od mojego ukochanego instrumentu, i zobaczyłam..mamę.
"MOJA MAMA PRZYJECHAŁA DO DOMU! DZIĘKUJĘ CI, BOŻE!" - pomyślałam i wtuliłam się w kobietę.
- Wszystkiego najlepszego. Cór...eczko - przełknęła.
- Mamo, co się stało? - zapytałam.
Przez kilka sekund wszędzie panoszyła się głucha mgła. Bezdźwiękowną ciszę przerwał mój tatulek.
- Wszystkiego najlepszego, cór...ciu - powiedział.
- Co się z wami dzieje, wilkołaki was ukąsiły, czy wy na mózg padliście? - krzyknęłam.
- Słuchaj, Ally... - zaczęła mama. - Jest pewna sprawa, która odmieni twoje życie.
Zaczynałam się martwić.
- Ale pozytywnie czy negatywnie? - zapytałam.
- Niestety negatywnie. - dokończył tata. - To jest bardzo ważny powód, czemu musimy się rozstać.
- Rozstać? Powód? Co tu jest grane? - krzyknęłam. Do niepokoju doszła wściekłość i niepewność.
- Ally Dawson...
Czekałam na odpowiedź.
...
- Nie jesteś NASZĄ CÓRKĄ.
Koniec.
***
poniedziałek, 12 sierpnia 2013
Wiadomości z bloga I
Witam was ponownie, Ausllymaniacy!!
I Wiadomości z bloga!
W tym wydaniu:
~ Muzyka
~ Ankieta/Sonda
~ Nowe rozdziały
Muzyka - drodzy fani, wasz kochany Feniks zamontował muzykę w tle! Gdy włączycie mojego bloga i zaczniecie czytać, koniecznie ustawcie sobie głośność, bo pięć piosenek w playliście czeka na Was! Między innymi Deep Shadow, When I Was Your Man czy Impossible!
~ Wg ankiety, prawie 50 głosów zdecydowało, że Ally ma być z Austinem! Niedługo pojawi się nowa ankieta, decydująca o ciągu kolejnych opowiadań :3
~ Nowe rozdziały będą się pojawiać od czasu do czasu. Mam nadzieję, że będziecie odwiedzać tego bloga często, częściej :)
To były wiadomości z bloga I !
Dziękuję za przeczytanie, napiszcie komentarz co sądzicie o nowych dodatkach i wiadomościach ;)
Byyyee <3
I Wiadomości z bloga!
W tym wydaniu:
~ Muzyka
~ Ankieta/Sonda
~ Nowe rozdziały
Muzyka - drodzy fani, wasz kochany Feniks zamontował muzykę w tle! Gdy włączycie mojego bloga i zaczniecie czytać, koniecznie ustawcie sobie głośność, bo pięć piosenek w playliście czeka na Was! Między innymi Deep Shadow, When I Was Your Man czy Impossible!
~ Wg ankiety, prawie 50 głosów zdecydowało, że Ally ma być z Austinem! Niedługo pojawi się nowa ankieta, decydująca o ciągu kolejnych opowiadań :3
~ Nowe rozdziały będą się pojawiać od czasu do czasu. Mam nadzieję, że będziecie odwiedzać tego bloga często, częściej :)
To były wiadomości z bloga I !
Dziękuję za przeczytanie, napiszcie komentarz co sądzicie o nowych dodatkach i wiadomościach ;)
Byyyee <3
Subskrybuj:
Posty (Atom)