Przepraszam za dłuuuugą nieobecność, ale te wakacje, a potem jeszcze wesele wujka :d
Jestem z tego rozdziału dumny, więc zostawić ślad w komentarzu proszę!
W tym rozdziale zaczyna się wielka tajemnica, która wychodzi na jaw.
- Nie pora na gadaninę o delfinach. PODOBA MI SIĘ ALLY, ROZUMIESZ?
- Że co, słucham?
Odwróciłem się z Dezem, i zobaczyłem Ally, czekającą na wyjaśnienia.
- No mów!
***
- Słuchaj, Ally... - chciałem wszystko wytłumaczyć, ale język plątał mi się i w jedną, i w drugą stronę, że z całego zdania wyszło badziewie.
- Chodzi o to, że dziś jest Dzień Dobroci dla Zwierząt i... - wyjaśnił niepotrzebnie Dez.
- Że co? Jaki dzień dobroci dla zwierząt! Co to ma być?! - zapytała zniecierpliwiona dziewczyna. Piękny uśmiech przerodził się w piekielną "żądzę mordu".
- Dez! Przecież nie ma żadnego dnia dobroci dla zwierząt! - mruknąłem do niego.
- No a co zapisałeś sobie rok temu w kalendarzyku? - zapytał Dez i wyjął mój notes. Odpiął zasuwkę i przewrócił na dzisiejszy dzień. - O, tutaj! - powiedział i pokazał mi oraz Ally. Zamiast pustej kartki zauważyłem moje pismo "Dzień Dobroci dla Zwierząt".
- AUSTIN!!!
Widać było, że Ally zaraz wybuchnie.
- Wiesz, o co chodziło? Że podoba mi się...w tobie to, że nigdy się nie poddajesz - powiedziałem niepewnie i położyłem rękę na jej ramieniu.
- I mówisz mi to akurat wtedy, gdy przed chwilą dowiedziałam się, że dziś jest Dzień Dobroci dla Zwierząt? Przegiąłeś...Tak, to prawda, jestem ssakiem. Ale przecież każdy człowiek jest nim. Zawiodłeś mnie zdecydowanie . - rzekła Ally smutno i odwróciła się na pięcie, wyraźnie zawiedziona.
- I coś ty wymyślił, idioto! - krzyknąłem do Dezmonda.
- Przynajmniej lepiej wyszło, gdybyś powiedział jej całą prawdę! Żal mi cię, Austin. I kto tutaj jest idiotą! - ryknął na mnie i obrócił się na pięcie zupełnie jak Ally.
Zostałem sam w pokoju. SAM .
Oczami ALLY
***
Austin powiedział mi, że podoba mu się we mnie to, że nigdy się nie poddaję. Byłoby to bardzo miłe, może nawet postrzegałabym go bardziej niż jako przyjaciela, ale żeby mi powiedział to w dniu Dobroci dla Zwierząt?
Ostro przegiął...oj ostro!!
Ale szczerze...lepsze te słowa, niż rachunek za nowy telefon u Dallasa...
A jak już mowa o Dallasie, zaprosił mnie! Do kina ;)
Poszliśmy na komedię romantyczną Miami's Love. Oglądaliśmy go razem, świetnie nam poszło . Ale w końcu, on przysunął się do mnie, ja do niego, i...pocałował mnie. Na początku nie przypominał w ogóle TEGO PIERWSZEGO, jak to opisywali w gazecie MY FIRST BOYFRIEND. Ale potem poczułam ten ogień, który rozpalał w nas, jakby w moim sercu zakwitły lilie wodne, mieliśmy łączącą więź, która zawiązała się na supeł nie do rozplątania. Nie wiem czy minęło pięć sekund czy cała noc, ale w końcu oderwaliśmy się od siebie. Siedziałam przez chwilę w osłupieniu, zupełnie jak on. Razem się roześmialiśmy, wtedy jakaś baba z tyłu kopnęła w nasze siedzenia i wyszeptała:
- Idioci, może byście się przymknęli! Zaraz Teodozja pozna swoich biologicznych rodziców! To wzruszający moment!!
Po chwili wszystkie panie na sali głośno szlochały i wyciągały chusteczki do płakania.
- Może chodźmy już stąd.. - zaproponowałam Dallasowi.
- Zgodzę się stuprocentowo! - odpowiedział.
Wchodzimy po schodach do wyjścia, Dallas już wyszedł. Nagle coś sobie przypomniałam.
- Dallas, poczekaj, zostawiłam torebkę! - krzyknęłam. Wtedy trzy panie krzyknęły:
- Ciszej!!
Podeszłam do mojego miejsca, ale niczego na nim nie było.
NIE MA TOREBKI!
Wychodzę szybko z kina, wypatruję oczami Dallasa, jednak jego nie ma!
- CHOLERA!!
Miałam tam swój NOWY, kosztujący prawie 500 zł telefon i jedyną, czerwoną szminkę. Fajnie :d
Oczami AUSTINA
***
Faktycznie, trochę przesadziłem.
Ale co miałem powiedzieć? Że bujam się w niej od ponad tygodnia? Raczej nie...
Ale przynajmniej prawda nie wyszła na jaw.
Mam już dość tej całej sytuacji. Co ja mam jej powiedzieć?
Do tego ten idiota Dez nazwał mnie idiotą, i odwołał to, że powiedziałem na niego idiota... Trochę ponaginane .
W każdym razie mam dość!
Oczami Ally
***
Świetnie, chyba nie może być jeszcze gorzej. Najpierw rozwalony telefon, potem 500 zł z mojego portfela wyleciało niczym deszcz z chmur. Potem pocałunek w kinie (chociaż nie, to było świetne <3), a teraz kradzież torebki! Pewnie Dallas ją ukradł, przecież siedział po mojej prawej stronie, a przechodził lewą stroną!
Po prostu ekstra! Idę do Sonic Booma, mam zamiar leżeć w łóżku przez cały czas!
Zauważyłam mojego "chłopaka" przy budce ze swoimi komórkami. Wściekłość gotowała się we mnie, gdy zobaczyłam swoją skórzaną małą torebkę.
Podeszłam bliżej, akurat chłopak mnie nie widział, szukał coś na samym dole budki, widocznie jeden z telefonów wpadł mu tam. Prześlizgnęłam się zwinnie do niego, wzięłam torebkę i trzasnęłam nią twarz Dallasa (a trochę ważyła XD)!
- Ty mendo, jak śmiałeś mnie pocałować i po minucie ukraść torebkę? Jesteś ewidentnym idiotą i kłamcą. Skur.... ty!(CENZURA) - krzyknęłam na niego i kopnęłam go tak, że wylądował w doniczce pełnej ziemi. Szybko pobiegłam do domu, bacznie obserwując, czy jakiś człowiek widział mnie bijącą Dallasa. Z drugiej strony myślałam o moim zachowaniu. Takiego okropnego słowa użyłam! To już nie jest ta sama, stara Ally. Mam już dość. Do tego jutro mam urodziny. Muszę poprawić swój nastrój i zachowanie jak najszybciej...
Pomimo późnej pory, Sonic Boom na szczęście był otwarty. Weszłam szybko do środka i ściągnęłam kurtkę. Już w kinie postanowiłam po powrocie do domu iść do łóżka, ale pomyślałam, że odrobina muzyki na koniec dnia nie zaszkodzi. Przysiadłam przy fortepianie, i zaczęłam komponować. Na początku były to tylko pojedyncze dźwięki, jednak z czasem dałam z siebie wszystko i już grałam całą piosenkę. Grałam i grałam. Aż w końcu, zmęczona uporami tworzenia kolejnej piosenki, zasnęłam.
***
Obudziłam się dopiero o dziesiątej, przynajmniej tak wskazywał zegar. Odwróciłam się od mojego ukochanego instrumentu, i zobaczyłam..mamę.
"MOJA MAMA PRZYJECHAŁA DO DOMU! DZIĘKUJĘ CI, BOŻE!" - pomyślałam i wtuliłam się w kobietę.
- Wszystkiego najlepszego. Cór...eczko - przełknęła.
- Mamo, co się stało? - zapytałam.
Przez kilka sekund wszędzie panoszyła się głucha mgła. Bezdźwiękowną ciszę przerwał mój tatulek.
- Wszystkiego najlepszego, cór...ciu - powiedział.
- Co się z wami dzieje, wilkołaki was ukąsiły, czy wy na mózg padliście? - krzyknęłam.
- Słuchaj, Ally... - zaczęła mama. - Jest pewna sprawa, która odmieni twoje życie.
Zaczynałam się martwić.
- Ale pozytywnie czy negatywnie? - zapytałam.
- Niestety negatywnie. - dokończył tata. - To jest bardzo ważny powód, czemu musimy się rozstać.
- Rozstać? Powód? Co tu jest grane? - krzyknęłam. Do niepokoju doszła wściekłość i niepewność.
- Ally Dawson...
Czekałam na odpowiedź.
...
- Nie jesteś NASZĄ CÓRKĄ.
Koniec.
***
***
- Słuchaj, Ally... - chciałem wszystko wytłumaczyć, ale język plątał mi się i w jedną, i w drugą stronę, że z całego zdania wyszło badziewie.
- Chodzi o to, że dziś jest Dzień Dobroci dla Zwierząt i... - wyjaśnił niepotrzebnie Dez.
- Że co? Jaki dzień dobroci dla zwierząt! Co to ma być?! - zapytała zniecierpliwiona dziewczyna. Piękny uśmiech przerodził się w piekielną "żądzę mordu".
- Dez! Przecież nie ma żadnego dnia dobroci dla zwierząt! - mruknąłem do niego.
- No a co zapisałeś sobie rok temu w kalendarzyku? - zapytał Dez i wyjął mój notes. Odpiął zasuwkę i przewrócił na dzisiejszy dzień. - O, tutaj! - powiedział i pokazał mi oraz Ally. Zamiast pustej kartki zauważyłem moje pismo "Dzień Dobroci dla Zwierząt".
- AUSTIN!!!
Widać było, że Ally zaraz wybuchnie.
- Wiesz, o co chodziło? Że podoba mi się...w tobie to, że nigdy się nie poddajesz - powiedziałem niepewnie i położyłem rękę na jej ramieniu.
- I mówisz mi to akurat wtedy, gdy przed chwilą dowiedziałam się, że dziś jest Dzień Dobroci dla Zwierząt? Przegiąłeś...Tak, to prawda, jestem ssakiem. Ale przecież każdy człowiek jest nim. Zawiodłeś mnie zdecydowanie . - rzekła Ally smutno i odwróciła się na pięcie, wyraźnie zawiedziona.
- I coś ty wymyślił, idioto! - krzyknąłem do Dezmonda.
- Przynajmniej lepiej wyszło, gdybyś powiedział jej całą prawdę! Żal mi cię, Austin. I kto tutaj jest idiotą! - ryknął na mnie i obrócił się na pięcie zupełnie jak Ally.
Zostałem sam w pokoju. SAM .
Oczami ALLY
***
Austin powiedział mi, że podoba mu się we mnie to, że nigdy się nie poddaję. Byłoby to bardzo miłe, może nawet postrzegałabym go bardziej niż jako przyjaciela, ale żeby mi powiedział to w dniu Dobroci dla Zwierząt?
Ostro przegiął...oj ostro!!
Ale szczerze...lepsze te słowa, niż rachunek za nowy telefon u Dallasa...
A jak już mowa o Dallasie, zaprosił mnie! Do kina ;)
Poszliśmy na komedię romantyczną Miami's Love. Oglądaliśmy go razem, świetnie nam poszło . Ale w końcu, on przysunął się do mnie, ja do niego, i...pocałował mnie. Na początku nie przypominał w ogóle TEGO PIERWSZEGO, jak to opisywali w gazecie MY FIRST BOYFRIEND. Ale potem poczułam ten ogień, który rozpalał w nas, jakby w moim sercu zakwitły lilie wodne, mieliśmy łączącą więź, która zawiązała się na supeł nie do rozplątania. Nie wiem czy minęło pięć sekund czy cała noc, ale w końcu oderwaliśmy się od siebie. Siedziałam przez chwilę w osłupieniu, zupełnie jak on. Razem się roześmialiśmy, wtedy jakaś baba z tyłu kopnęła w nasze siedzenia i wyszeptała:
- Idioci, może byście się przymknęli! Zaraz Teodozja pozna swoich biologicznych rodziców! To wzruszający moment!!
Po chwili wszystkie panie na sali głośno szlochały i wyciągały chusteczki do płakania.
- Może chodźmy już stąd.. - zaproponowałam Dallasowi.
- Zgodzę się stuprocentowo! - odpowiedział.
Wchodzimy po schodach do wyjścia, Dallas już wyszedł. Nagle coś sobie przypomniałam.
- Dallas, poczekaj, zostawiłam torebkę! - krzyknęłam. Wtedy trzy panie krzyknęły:
- Ciszej!!
Podeszłam do mojego miejsca, ale niczego na nim nie było.
NIE MA TOREBKI!
Wychodzę szybko z kina, wypatruję oczami Dallasa, jednak jego nie ma!
- CHOLERA!!
Miałam tam swój NOWY, kosztujący prawie 500 zł telefon i jedyną, czerwoną szminkę. Fajnie :d
Oczami AUSTINA
***
Faktycznie, trochę przesadziłem.
Ale co miałem powiedzieć? Że bujam się w niej od ponad tygodnia? Raczej nie...
Ale przynajmniej prawda nie wyszła na jaw.
Mam już dość tej całej sytuacji. Co ja mam jej powiedzieć?
Do tego ten idiota Dez nazwał mnie idiotą, i odwołał to, że powiedziałem na niego idiota... Trochę ponaginane .
W każdym razie mam dość!
Oczami Ally
***
Świetnie, chyba nie może być jeszcze gorzej. Najpierw rozwalony telefon, potem 500 zł z mojego portfela wyleciało niczym deszcz z chmur. Potem pocałunek w kinie (chociaż nie, to było świetne <3), a teraz kradzież torebki! Pewnie Dallas ją ukradł, przecież siedział po mojej prawej stronie, a przechodził lewą stroną!
Po prostu ekstra! Idę do Sonic Booma, mam zamiar leżeć w łóżku przez cały czas!
Zauważyłam mojego "chłopaka" przy budce ze swoimi komórkami. Wściekłość gotowała się we mnie, gdy zobaczyłam swoją skórzaną małą torebkę.
Podeszłam bliżej, akurat chłopak mnie nie widział, szukał coś na samym dole budki, widocznie jeden z telefonów wpadł mu tam. Prześlizgnęłam się zwinnie do niego, wzięłam torebkę i trzasnęłam nią twarz Dallasa (a trochę ważyła XD)!
- Ty mendo, jak śmiałeś mnie pocałować i po minucie ukraść torebkę? Jesteś ewidentnym idiotą i kłamcą. Skur.... ty!(CENZURA) - krzyknęłam na niego i kopnęłam go tak, że wylądował w doniczce pełnej ziemi. Szybko pobiegłam do domu, bacznie obserwując, czy jakiś człowiek widział mnie bijącą Dallasa. Z drugiej strony myślałam o moim zachowaniu. Takiego okropnego słowa użyłam! To już nie jest ta sama, stara Ally. Mam już dość. Do tego jutro mam urodziny. Muszę poprawić swój nastrój i zachowanie jak najszybciej...
Pomimo późnej pory, Sonic Boom na szczęście był otwarty. Weszłam szybko do środka i ściągnęłam kurtkę. Już w kinie postanowiłam po powrocie do domu iść do łóżka, ale pomyślałam, że odrobina muzyki na koniec dnia nie zaszkodzi. Przysiadłam przy fortepianie, i zaczęłam komponować. Na początku były to tylko pojedyncze dźwięki, jednak z czasem dałam z siebie wszystko i już grałam całą piosenkę. Grałam i grałam. Aż w końcu, zmęczona uporami tworzenia kolejnej piosenki, zasnęłam.
***
Obudziłam się dopiero o dziesiątej, przynajmniej tak wskazywał zegar. Odwróciłam się od mojego ukochanego instrumentu, i zobaczyłam..mamę.
"MOJA MAMA PRZYJECHAŁA DO DOMU! DZIĘKUJĘ CI, BOŻE!" - pomyślałam i wtuliłam się w kobietę.
- Wszystkiego najlepszego. Cór...eczko - przełknęła.
- Mamo, co się stało? - zapytałam.
Przez kilka sekund wszędzie panoszyła się głucha mgła. Bezdźwiękowną ciszę przerwał mój tatulek.
- Wszystkiego najlepszego, cór...ciu - powiedział.
- Co się z wami dzieje, wilkołaki was ukąsiły, czy wy na mózg padliście? - krzyknęłam.
- Słuchaj, Ally... - zaczęła mama. - Jest pewna sprawa, która odmieni twoje życie.
Zaczynałam się martwić.
- Ale pozytywnie czy negatywnie? - zapytałam.
- Niestety negatywnie. - dokończył tata. - To jest bardzo ważny powód, czemu musimy się rozstać.
- Rozstać? Powód? Co tu jest grane? - krzyknęłam. Do niepokoju doszła wściekłość i niepewność.
- Ally Dawson...
Czekałam na odpowiedź.
...
- Nie jesteś NASZĄ CÓRKĄ.
Koniec.
***
rozdział niesamoityy !! :** czekam na nexta ; ** *,*
OdpowiedzUsuńaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa jak to ????// Pisz szybko nexta bo naprawdę oszaleje !!! :**
OdpowiedzUsuńo.O Jaa cięę...
OdpowiedzUsuńPiszaj nexta, szyybko! ;P
~JulkaXD
Mowę Mi odjęło.
OdpowiedzUsuńCzekam na next ;)
Wow^^ Pisz szybko, bo jestem ciekawa STRASZNIE! :p
OdpowiedzUsuń