niedziela, 22 września 2013

Rozdział VII

Dwa tygodnie później.

Narrator
***

Ally już wyzdrowiała i powróciła do normalnego życia. Zamartwiała się, co zrobi z Sonic Boom'em, przecież nie da sobie rady sama!
Weszła przez znajome drzwi, i opadła na swe łóżko. Rozmyślała długo nad swoim przyszłym losem. Usłyszała głosy sumienia:
Sumienie Anioła: Ally, nie martw się, poradzisz sobie. Masz świetnych przyjaciół, wspaniałego chłopaka..Utrzymasz się na lodzie, nie martw się!!!
Sumienie Diabła: Annabeth Jenks! Nie poradzisz sobie, skończysz pod mostem! Przyjaciele zakończą waszą przyjaźń, chłopak cię rzuci, zostaniesz SAMA, rozumiesz?
Bohaterka zaczęła słabnąć i usnęła w pozycji siedzącej.

Oczami Austina
***

Poszedłem do Deza z Trish, którą spotkałem w kawiarnii Starego Hank'a. Dziewczyna wytłumaczyła mi, że pracowała tam dwa tygodnie, i znowu ją wyrzucili.
Doszliśmy do mojego przyjaciela po kilku minutach. Opowiedziałem im o mnie i Ally. Że...chodzimy. Zdziwili się niemiłosiernie, kopary im opadły na podłogę tak mocno, że słyszałem ich dźwięk.

Oczami Trish
***

OMG! Wiedziałam, że coś tu się święci, ale żeby aż tak! Teraz ja będę krzyczała! A Ally ma chłopaka, a Ally ma chłopaka!!

Oczami Ally
***

Obudziłam się, z kołtunem włosów na głowie. Wyglądałam jak księżniczka, która spadła z balkonu i zahaczyła o małą dżunglę. Spojrzałam na mój telefon.
O M G !!!
2 listopada?! To jakieś żarty, czy na prawdę przespałam dwa dni?!
Szybko wstałam i zaczęłam się ogarniać. Włosy nie chciały się dobrze ułożyć i przez swoją nadzwyczajną siłę złamałam grzebyk.
- Cholera! - zaklęłam.
Zeszłam na dół. Drzwi były zamknięte, a dobijała się do nich setka ludzi. Widocznie chcieli kupić coś w Sonic Boom'ie!
Otworzyłam szybko drzwi. Ludzie przestali się wydzierać, i po chwili jeden z nich krzyknął:
- O której to się otwiera sklep, pomyleńcu??
- Przepraszam za wszystkie niedogodności! Teraz prezent dla wszystkich: sklep był czynny od 9:00 do 18:00, prawda?
Przez chwilę panowała cisza.
- No tak... - odpowiedziało kilku klientów.
- Od teraz, do końca tygodnia sklep będzie czynny do 20:00!
- Uuuu, fajniee! Jeeej! - krzyknęli ludzie i zaczęli podchodzić do instrumentów. Ze zwartej stuosobowej grupki przed drzwiami został tylko jakiś chłopak. Bardzoooo ładnyy chłopak! Podeszłam do niego i zagadałam:
- Dzień dobry, na kogoś czekasz?
- Tak. Szukam Annabeth Jenks. Albo...Ally Jenks. Albo..Ally Dawson. Jestem przysłany do jakiegoś sklepu na dodatkową pomoc.
Zaskoczona, oparłam się o ścianę. "Tak! Będzie u mnie pracował!"
- Jestem Annabeth Jenks i mam 17 lat. Prowadzę Sonic Booma od 7 lat - powiedziałam i uścisnęłam jego dłoń.
Patrzyliśmy w siebie tak kilka sekund. Otrząsnęłam się i spytałam:
- Skąd pochodzisz?
- Urodziłem się w Los Angeles, 6 listopada. Pojawił się wtedy huragan, i zniszczył naszą piękną posiadłość. Przenieśliśmy się do Nowego Jorku, do siostry mojej mamy. Teraz jestem w Miami, jak widzisz.
- Oj, wieem..
Nawet nie zaśmiałam się jak osioł. Widać było, że łatwo mi się z nim rozmawiało. Poluuubiłam go od samego początku. 
- A tak w ogóle, jeszcze nie spytałam! Jak się nazywasz i ile masz lat?
- Mam na imię Riker i 6 listopada kończę 17 lat.
"Awww, na prawdę do mnie pasuje!!"
- Okej, na sam początek pomóż mi rozłożyć te skrzypce i gitary na swoje miejsca, okej? - zapytałam.
- Jasne! - potwierdził chłopak, szerząc swój uśmiech.
Przyznam się szczerze: zakochałam się w nim. Razem skończyliśmy pracę bardzo szybko. Usiedliśmy na stołkach obok siebie i westchnęliśmy głęboko.
- Praca już za nami, tak? - zapytał.
- Na dzisiaj tak! - odpowiedziałam z lekkim uśmieszkiem.
Zaczęłam rozmyślać nad tym: moja miłość do Austina jest pewna, wyznał mi ją tak samo jak ja jemu. A sytuacja z Riker'em: nie wiem nawet czy mogę liczyć na więcej niż przyjaźń, dzisiaj się poznaliśmy. Podoba mi się, ale oczywiście pojawił się trójkącik miłosny.
- Umiesz grać na gitarze? - zapytał, wyprowadzając mnie z transu.
- Bardziej na fortepianie - odpowiedziałam i przysiadłam przy instrumencie.
Wsłuchał się w moją kompozycję, która tańczyła wokół niego. Podobało mu się, cały czas się uśmiechał i patrzył na mnie ze wzrokiem opiekuna. Teraz on był jakby w transie, zaskoczyłam go pozytywnie. Gdy skończyłam, on wziął drugie krzesełko, i usiadł na nim obok mnie.
- Pięknie komponujesz. Gdybyś występowała na scenie, zdobyłabyś wielką sławę - Skomplementował mnie Riker.
- Dziękuję, ale ja tak nie uważam. Myślę, że człowiek musi ciągle się uczyć, bo i tak nie osiągnie maksymalnego poziomu. Wierzę w to, że w końcu osiągnę swój cel. Jeszcze raz dzięki..Rike. Mogę cię tak nazywać?
- Jasne! A ja jak cię mam nazywać? - odpowiedział mi pytaniem.
- Wiesz, długo by opowiadać całą moją historię, ale..nazywaj mnie Ally.
- Dobrze, Ally... - szepnął i przytulił mnie.
W jego objęciach czułam się jak anielica, której zaplątało się skrzydło, a pomaga jej wielce przystojny anioł. Tak. Pragnęłam go ciałem i duszą. Rike wstał i rzekł:
- Na mnie już czas, przyjdę jutro.
- Okej.
- Do zobaczenia Ally - powiedział na koniec dnia i pocałował mnie w policzek.
- Yhm, yhm..
Odwróciliśmy się z Rikerem.
- Ally, przedstawisz nas?

W następnym rozdziale:
~ Austin dowie się o nowym pracowniku w Sonic Boomie...
~ Kira powraca! (przeniosłem to na rozdział VIII ;D)...
~ Namiętny całus Rikally (Rike+Ally) zobaczy Trish!

Dziękuję za przeczytanie, zostawiamy KOMENTARZE po przeczytaniu!


sobota, 14 września 2013

Rozdział VI

Rozdział VI to już coś C:
Kochani, apeluję do was: Jeśli znacie, kojarzycie jakieś osoby lub stronki na Facebooku, które lubią, lub kochają Austina i Ally, polećcie im ten blog! Bo nie wiem, czy jest w ogóle sens to pisać.
Zapraszam do czytania :*

***


Siedziałam u Austina do późna, rozmawialiśmy o mojej przeszłości, jednak niewiele z niej pamiętałam. Jedyne, co utkwiło mi w myślach na zawsze, to to, jak miałam trzy latka i grałam na pianinie z moim przybranym tatą. Pomagał mi usiąść na stołku przy instrumencie, i zaczęłam walić w klawisze.

Tak, to były czasy..
- Ally, żyjesz? Ally! - krzyknął Austin.
- Jestem, jestem!! - odpowiedziałam, przed chwilą wybudzona z transu. - Przepraszam, myślałam o przeszłości i teraz uważam, że to niezbyt dobry temat na rozmowę. 
- No dobra...No to na co masz ochotę? - zapytał blondyn, przysuwając się do mnie.
- Mi w sumie obojęt...
Ale nie dał mi dokończyć zdania, miał już inne plany. Zaczął mnie całować, namiętniej niż poprzednio. Starał się być delikatny, jednak pragnienie moich ust było od niego silniejsze. Początkowo chciałam mu się oprzeć, wiedziałam jednak, że to co robimy jest złe. Szybko jednak straciłam na to ochotę. Wciąż miałam w głowie obraz tamtego Austina, który siedział przed pianinem na stoliku; wyglądał tak pięknie. Nie przestając mnie całować, chłopak wziął mnie na ręce, pozwolił, bym oplotła go całego i podniósł się z fotela. Usadowił mnie na swoim łóżku i znów ponowił robotę. Teraz na prawdę poczułam w sobie ogień, w środku zakotłowałam się jak garnek na pełnym gazie... To chyba niepewne porównanie.
Na prawdę pragnęłam z nim być, ale nie w taki sposób! Ja mam 17 lat...
Odsunęłam się trochę od Austina.
- Przepraszam cię Austin, ale jesteśmy jeszcze młodzi. Po co nam to wszystko! Chcę z tobą być, ale..
- Za bardzo się w to angażuję? - zasugerował Austin. - Myślę, że to dobre określenie, ale pragnę z tobą być od kilku tygodni, poczułem to w sobie. Możemy po prostu dać sobie z tym spokój.
- Nie, nie o to mi chodziło! Po prostu...nie chcę, by nasz związek toczył się tylko na namiętnych i długich pocałunkach, które mi się podobają! Możemy się całować, ale żeby aż tak długo, ja do tego nie przywykłam! Wiesz, całuję się po raz drugi...
Dziwny temat, czuję się dziwnie. Co jeszcze zdążę wymyślić.?
- Po prostu bądźmy razem. Tak dla nas będzie lepiej. Mamy dopiero 17 lat.
- Rozumiem cię, wiem, że tak będzie najlepiej. - powiedział i pocałował mnie czule.
- Słuchaj, nie żebym był ciekawski, ale..z kim całowałaś się po raz pierwszy?
Przełknęłam ślinę. Po co ja to mówiłam?!
- Z Dallasem. Zabrał mnie kiedyś do kina i się pocałowaliśmy. Było bardzo romant... - nie dokończyłam, bo popatrzyłam na niezbyt pozytywną minę Austina. - W każdym razie drań po filmie ukradł mi torebkę, w której była moja ulubiona szminka i nowy telefon. Wyszłam przed...
- Nowy telefon? - spytał, nie dając mi dokończyć. - Znowu rozwaliłaś?
- Tak, dłuuga historia.. - westchnęłam. - W każdym razie. Wyszłam przed kino, jednak tam go nie było. Poszłam zobaczyć, czy nie ma go w swojej budce z telefonami. Był tam i szukał czegoś w szufladzie. Zakradłam się od drugiej strony, cichutko chwyciłam torebkę i uderzyłam nią Dallasa. Przez kilkanaście sekund był oszołomiony, więc szybko uciekłam.
Opowiadałam jeszcze, jakie były moje ulubione piosenki w dzieciństwie albo śmieszne sytuacje w piaskownicy.
Wyszłam od Austina dopiero wieczorem. Pomyślałam o moich prawdziwych rodzicach, o tym, że poświęcili swoje życie dla mnie. A potem znów naszedł mnie zły humor. Jak ja poprowadzę sama ten sklep?!
Po dziesięciu minutach doszłam do Sonic Booma. Zapalam światło, a tu wszyscy z galerii krzyczą NIESPODZIANKA!
Strasznie się wystraszyłam. Wiem, że przewróciłam się na podłogę, a potem już tylko zamknęłam oczy.

Oczami Austina
***
Dzwonili do mnie ze szpitala. Ally miała problemy z sercem i zemdlała!
Szybko pojechałem z Trish i Dezem do szpitala. Pobiegliśmy do recepcji i krzyknęliśmy jednocześnie:
- MY DO ALLY DAWSON!
Recepcjonistka, przez chwilę oszołomiona, sprawdziła coś na papierach i powiedziała:
- Przykro mi, ta pacjentka zmarła.
- ŻE CO?? - krzyknąłem na całą halę, aż niektórzy lekarze dziwnie na mnie spojrzeli, jakbym miał jakiegoś wirusa.
- Ohh, przepraszam. To Ally Tawson. Ally Dawson znajduje się w sali 666 na 6 piętrze.
Pojechaliśmy windą. Trish w środku zapytała mnie:
- Dziwnie się ułożyły te liczby pokoju. Wiesz coś może o tym?
- Ja nic nie wiem, przecież byłem u siebie w domu.
Dojechaliśmy szybko i tak też się tam znaleźliśmy. Przed nami stały drzwi z numerem 666.
- Otwieramy? - zapytałem.
- Tak. - odpowiedzieli równo.
Nacisnąłem klamkę, ale drzwi nie drgnęły. Przeszliśmy trochę w prawo, i przez szybę zobaczyliśmy Ally. Wszędzie miała jakieś połączone rurki, które tylko pogarszały sprawę.
- Biedna Ally... - posmutniała Trish i usiadła na krześle.
Zastanowiło mnie zachowanie dziewczyny. Przecież Ally była dość żywiołowa jak na swój wiek, ale nie wybuchała aż tak.
Usiadłem na krześle i wpatrywałem się w nieprzytomną dziewczynę.
- Trzymaj się, Ally... - wyszeptałem.

W następnych rozdziałach...
~ Ally powróci do normalnego życia.
~ Do Sonic Booma przyjeżdża jakiś chłopak, który mówi Ally, że jej rodzice wyznaczyli go na dodatkową pomoc. 
~ Ally od razu zakochuje się w nowym, jednak wie, że spiskuje przeciw Austinowi
~ Do Miami wraca Kira, która była rok w Europie. Nie rozumie, jak blondyn może być z Ally.


Od tej pory z prawej strony będzie umieszczona malutka notka z datą pojawienia się następnego rozdziału :*

sobota, 7 września 2013

Rozdział V

Heloł <3
Piąty rozdział na blogu to już jest coś :D
Mam nadzieję, że pomimo powrotu do szkoły (w moim przypadku do Hogwartu) będziecie tu wchodzić?
Poza tym liczba odwiedzin wskazuje na ponad 4500! Thanks <3
Kochani, mimo iż szkoła wpaja już nam do głowy wszystko oprócz wakacji, będę starał się tu pisać. Mam nadzieję, że przekroczę 5000 odwiedzin :D

Rozdział V
Spragniona wiedzy .

Biegłam przed siebie. Nie mogłam się zatrzymać, nie teraz, kiedy dowiedziałam się, że mam siostrę!
Nigdy nie byłam w domu Austina, tym bardziej chciało mi się biec. Musiałam zapomnieć już o całej sprawie z Dniem Dobroci dla Zwierząt. Teraz liczyła się pomoc przyjaciół...
Do domu Austina dotarłam po kilku minutach. Szybko nacisnęłam guziczek na drzwiach, który wywołał przez chwilę drażniący dźwięk. Słyszałam przez drzwi, jak ktoś mówi:
- Już idę!
Przez chwilę stałam w bezruchu, aż znowu usłyszałam dźwięk dzwonka. Jednak ja go nie naciskałam.
- Zaciął się.. - pomyślałam.
Nieprzyjemny odgłos dawał się we znaki moim uszom jak start wielkiego samolotu.
- Cholera, kto się próbuje tak dobić do naszego domu? - znów usłyszałam z drugiej strony drzwi.
Coś lekko chrząknęło w klamce i po chwili zobaczyłam niezadowoloną panią Moon.
- Dzień dobry pani, czy zastałam Austina? - zapytałam.
- Taak... - odpowiedziała lekko poirytowana. - Wejdź, proszę. - rzekła jeszcze i wpuściła mnie do domu.
Pierwszym pomieszczeniem, który napotkałam, był przedpokój. Znajdowała się tam gustowna szafa, pięknie rozsuwała się i zasuwała. Były tam ukryte zimowe ubrania i buty. Pochyliłam się i popatrzyłam na podłogę. Była pięknie wyrzeźbiona, jakby jakiś malarz twórca ją robił. Mimo swojego małego rozmiaru, z przedpokoju można było dojść do każdego innego pokoju w tym domu.
Gdy rozejrzałam się po wszystkich pomieszczeniach, doszłam do wniosku, że ten dom jest tylko dwa razy większy od mojego pokoju!
Ale nagle zobaczyłam...windę. Pani Moon pojawiła się znikąd i wcisnęła guzik obok windy. Po chwili otworzyły się drzwiczki i weszłam razem z panią Moon. Mama Austina wcisnęła guzik z cyfrą 2, wyszła z windy i powiedziała: 
- Jak wyjdziesz z windy, obróć się w prawą stronę. Idź cały czas, aż nie zobaczysz czarnych opancerzonych drzwi. Wsuń ten bilecik (dała mi jakąś kartkę) do otworu i poczek...
Nie dosłyszałam co pani Moon mi mówiła, bo drzwi się zamknęły i ruszyłam do góry. Po jakiejś minucie w końcu się zatrzymałam i wyszłam z windy. Obróciłam się o dokładne 90 stopni w prawo i ruszyłam. Z początku wiedziałam, że muszę iść do Austina, ale teraz już mi się zupełnie nie chciało. Jednak doszłam do czarnych wskazanych mi drzwi i wsunęłam bilecik do otworu.
Przez chwilę nic się nie działo, ale po sekundzie usłyszałam:
- Witamy gościu. Proszę się rozgościć w pokoju panicza. 
Pancerne drzwi się otworzyły, i weszłam do pokoju "panicza".
Po lewej stronie zobaczyłam kilka pięknych gitar. Jedna była czarna, widać, że elektryczna. Oceniłam jej stan na wręcz idealny, mogłabym na niej grać godzinami. Ale zobaczyłam też piękną brązową. 
- Zwyczajna, brązowa gitara...A tyle w życiu potrafi zmienić. Jak ja kocham takie sprzęty.
- Nie tylko ty... - usłyszałam.
Fotel odwrócił się do mnie, a na nim siedział Austin. Był uśmiechnięty i promienny jak zawsze. Kochałam go za to: zawsze, w każdej sytuacji potrafił pozwolić sobie na uśmiech. Nie wiem czemu, ale właśnie tym sprawił, że stał się bliskim mojemu sercu.
I wtedy to poczułam. Ten ogień wrastający we mnie. Czułam to, co powinnam poczuć już dawno temu. Miałam ochotę przycisnąć go do siebie i bez tchu go pocałować. Miałam na to wielką ochotę. Być z nim szczęśliwa, wiedziałam, że muszę to kiedyś poczuć!
Ja kocham Austina!!! Chciałam to wykrzyczeć na głos, ale nie mogłam.
- Słuchaj, Austin... Ten dzień jest zwariowany i zdecydowanie za długi, więc ci wszystko opowiem..
Trochę to trwało, zanim doszłam do momentu opowieści o moim dzieciństwie listu, bo jeszcze te wszystkie wyjaśnienia moich byłych rodziców. Ale potem było trudniej, jak zaczęłam wspominać o liście od mojej matki. Zaczęłam płakać, jak skończyłam. Płakałam bardzo mocno, łzy leciały mi z oczu strumieniami. Byłam znowu przygnębiona, nie wiem, czy dałabym radę się pozbierać ponownie po takim liście. 
Austin popatrzył się na mnie ze smutkiem w oczach i mnie przytulił. Szczerze to od razu jak wziął mnie w swoje ramiona, poczułam się lepiej. Oczywiście, czułam jeszcze tą pustkę pozostawioną po moich prawdziwych rodzicach. Ale nastrój powoli poprawiał się. Oparłam mu głowę na ramieniu i utuliłam się do niego.
Czułam, że chęć pocałowania Austina we mnie wciąż wzrasta. Jednak musiałam jeszcze to w sobie tłumić. Musiałam wyczekać i wypatrywać właściwy moment, ale coraz bardziej bolało mnie to, że na miłość trzeba zasłużyć.
Podniosłam głowę i spojrzałam prosto w oczy chłopaka.
- Austin...
- Co się stało, Ally? - zapytał mnie, znów przerażony.
- Spokojnie, nic mi się nie stało.. - odpowiedziałam.
Odetchnął z ulgą.
- Chodzi o to, że...po prostu..dziękuję, że jesteś przy mnie. Zawsze będę twoją cichą wielbicielką. No...może teraz nie aż tak cichą. - rzekłam do niego i pocałowałam go w usta.
Pocałunek był bardzo przyjemny. Nigdy nie czułam czegoś takiego. Połączenie desperackiego kroku z rozkoszną chwilą daje wielkie dzieło sztuki. Czułam w sobie, że ponownie zakwitła lilia w moim sercu, tym razem z imieniem Austin.
Chciałabym, żeby to się nigdy nie skończyło. To było piękne, miałam z nim zostać tak do końca życia.
Oderwaliśmy się od siebie po kilku minutach. Austin wyglądał na zadowolonego, bo uśmiechnął się do mnie tak jak ja do niego.
- Czyli jednak ci się podobałem? - zapytał mnie.
- Powiem szczerze: zastanawiałam się nad tobą dość długo. Ale dzisiaj to w końcu zrozumiałam, że ty wypełniasz moją pustkę. Ty jesteś moim Romeo, rozumiesz to?
Zawahał się.
- No pocałuj mnie! - powiedziałam.
Po kilku sekundach siedzieliśmy i się całowaliśmy.

***
Koniec.